niedziela, 20 grudnia 2015

Uczeń Z Piekła Rodem 2

NARESZCIE ROZDZIALIK!
Wszystkie info dotyczące Bring me to life dodałam w poprzednim poście <link>
Bez przedłużania:
Zapraszam...

Wstałem obudzony przez budzik, który zwyczajowo jebłem ręką, aby w końcu się zamknął. Tak, tak, kto by pomyślał, żeby w weekend wstawać wcześnie rano, czyli o ósmej? Ja. Otóż, musiałem wypełnić swój zarąbisty plan. Gdy tylko moja zgrabna nóżka odziana w skarpetkę natrafiła na mięciutki dywanik, diabeł pewnie pomyślał "Ło kurwa, już wstał". Z tą myślą, oraz bananem na ryjcu poszedłem umyć twarz. Miałem tylko kilka minut na ogarnięcie się. Ubrałem się w jasnoszare spodnie zwężane u dołu, oraz w ciemnoszarą, lekko obcisłą bluzkę z długim rękawem.
Zszedłem na dół i zjadłem dość dużą, cynamonową bułeczkę, którą popiłem tak zajebistym, jak ja pomarańczowym soczkiem i ruszyłem do przedpokoju ubrać obuwie wierzchne w postaci wojskowych butów. Pod pachę machnąłem jakąś czarną bluzę i wyszedłem na dwór. Lekko piździło, taka sytuacja i hemoglobina. Mój nieśmiertelnik odbił wiązkę światła i szkoda, że nikogo na ulicy nie byo, gdyż pewnie wyglądałem epicko. Wieczorem dowiedziałem się, że owy demonik mieszkał sam, więc śmiało mogłem zrobić wjazd na chatę. Po kilku sekundach stałem już u progu drzwi, które otworzyłem mini zestawem do tego celu stworzonym. Zdjąłem buty, rzuciłem kurtkę na niski stoliczek, po czym ruszyłem wgłąb domostwa. Po kilku minutach zlokalizowałem pokój Isany i wparowałem do niego niczym do siebie. Na (moje) szczęście jeszcze słodko spał. Wyjąłem magiczne, małe urządzenie i wcisnąłem guziczek. Po pokoju rozległo się głośne:
- PIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIP ~!!!- Obudziło to śpiocha, jego mina była bezcenna.



- Jesteś idiota, co nie? -Zaśmiałem się po czym wstałem. -Idę się ubrać.. Zaczekaj chwilę. -Poszedłem do łazienki. Miałem już tam przygotowane rzeczy, więc zacząłem się ubierać. Założyłem czarną bluzkę, trochę za dużą dla mnie z napisem "Kill Me Please", białe spodnie (wąskie u dołu z łańcuszkiem, oraz białe skarpetki stopki. Rozczesałem włosy i wyszedłem.
-Powiem ci tylko, że jestem gejem. -Westchnąłem i poszedłem do przedpokoju i wziąłem jakąś tam cieplejszą bluzę i założyłem glany.
Ubrałem buty, oraz kurtkę i wyszliśmy. Zacząłem zastanawiać się nad jego słowami.
- Da się zauważyć...- Mruknąłem do samego siebie bardzo cicho;tak, żeby stworzonko stojące obok mnie nic nie usłyszało i udało mi się to.- To gdzie idziemy?- Zapytałem i zaszczyciłem go wzrokiem znad czarnych oprawek okularów.
-Pomyślałem byśmy poszli do fryzjera.. A później do kina. -Westchnąłem lekko zażenowany. -Więc.. Skąd masz ten naszyjnik? -Spojrzałem się na Harumi'ego.
Przelotnie spojrzałem na niego.
- Nie ścinaj całych włosów, podetnij końcówki. W długich ci ładnie brzydalu- Odparłem ignorując drugie pytanie. To nie była jego sprawa; może kiedyś powiem mu, jeżeli nie straci zainteresowania przedmiotem. Oczywiście, nie byłbym sobą, gdybym nie oddał nic chamskiego. Przecież nikt nie umrze od odrobiny złośliwości. Odrobiny, a nie dręczenia- tego drugiego nie potrafię znieść i chętnie pozabijałbym tych, który lubują się w czyimś cierpieniu. Przeczesałem ręką przydługie czarne kosmyki i zaczesałem je dłonią lekko do tyłu, aby móc zobaczyć drogę.- Chyba też swoje podetnę- Powiedziałem okręcając jeden z nich w palcach.-Hm.. No nie wiem.. Ja jakoś czuję się jak dziewczyna w długich.. Idioto. -Zaśmiałem się. Zagrałem w tą samą grę co on.. Wyzwałem go, bo tak mi się podobało. To wcale nie miało go obrazić. W końcu jakoś tam go lubiłem. -Wiesz.. Całkiem fajny z ciebie gość..
- No wiem, dzięki- Odpowiedziałem z zadziornym uśmieszkiem, po chwili dodałem- Nie do końca. Mój kuzyn ma długie włosy i dziewczynom one się podobają. Twoje do tego nie są zniszczone.- Między nami zapadła chwilowa icsza, którą przerwałem słowami- Nie dodałeś, jak bardzo zajebisty jestem, a światło mojego jestectwa jaśniejsze od słońca- Zaśmiałem się.

- No tak.. Jesteś zajebisty królu, władco mój. -Pokłoniłem się i zacząłem się śmiać. -No, ale przecież.. Jestem gejem. -Westchnąłem. W tym momencie doszliśmy do salonu fryzjerskiego.
Jego wyznanie zaskoczyło mnie. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, aż w końcu wpadłem na pomysł. - No to ładnie się załatwiłeś. Masz Dziewczynę, cućmoku- Dałem mu pstryczka w czoło. Dotarliśmy do fryzjera. Ruszyłem przodem i otworzyłem szklane drzwi oprawione w białe ramy. Od razu podeszła od mnie dość mocno wymalowana dziewczyna z brwiami w kształcie plemnika i zapytała słodziutkim do porzygu głosem: - Dzień dobry, czym mogę służyć?- Zatrzepotała zębami i odsłoniła rządek bielutkich i równych zębów, jej blond loki wolno spływały w dół, a biust był trochę odsłonięty. - Dzień dobry, przyszedłem z kolegą, który boi się fryzjerów. Chyba nie jest pani groźna?- Uśmiechnąłem się promiennie. - Ależ skąd- Od razu zaprzeczyła.- Zapraszam tędy pańskiego kolegę, a paaana- Zaakcentowała moją osobę, mówiąc to według niej seksownym tonem- zapraszam na kanapę- Mrugnęła do mnie - Ach, dziękuję- Mrugnąłem do niej, niech się kobita cieszy. Nie w moim typie, acz całkiem niezła do różnych rzeczy. Może kiedyś się umówimy, jeżeli nie przeszkodzi jej wiek. W tym momencie do salonu fryzjerskiego wszedł Isana, aj postanowiłem rozejrzeć się po pomieszczeniu. Było naprawdę stylowo urządzone. Dominował profesjonalny kolor biały, a ciepła dodawała zieleń, natomiast czerń dawała wspaniały kontrast, jak i charakter. -Harumi.. Zabiję cię.. Jeśli mi się uda. -Zaśmiałem się. Trochę mnie to irytowało, że ona się do niego przystawiała. Rzygać mi się przez to chciało. Można powiedzieć, że byłem w nim lekko zauroczony. Usiadłem na specjalnym fotelu. -Dokąd mam ci obciąć? -Zapytała dziewczyna.
-Tylko końcówki. -Odpowiedziałem jej dość obojętnie. W lustrze było widać Harumi'ego, wiec co jakiś czas na niego zerkałem. Chciałem mu powiedzieć by się z nią nie spotykał.. Bo jestem zazdrosny. Ale to byłoby zbyt chamskie. W końcu on mnie nie lubi w ten sposób.. No, ale cóż.. Trudno..
"Jednak ten debil posłuchał się mnie i ściął końcówki. Frajer. Aczkolwiek naprawdę dobrze mu w takiej fryzurze. A może to ja lubię długie włosy?" Pomyślałem, gdy patrzyłem, jak blondynka szybko, dokładnie i sprawnie pozbywała się nieodpowiednich długości kosmyków włosów chłopaka.
Nudziłem się. Przewiesiłem nogę na nogę i oparłem brodę na zewnętrznej części ręki, łokieć opierając o brzeg kanapy. Czekałem i żałowałem, że nie wziąłem żadnej książki. Gdy w odbiciu lustra zobaczyłem, że swoim gapieniem się zwróciłem uwagę Isany, odwróciłem wzrok i wyjąłem telefon w celu sprawdzenia maili, smsów, połączeń itp. Skarciłem się też w myślach za wgapianie się w innego osobnika. Ale każdy może się samoistnie zapatrzeć...

Po chwili dziewczyna skończyła ścinać końcówki.
-Ej.. Umi-chan -Zaśmiałem się. -Teraz ty idziesz i ja zapłacę za wszystko. Umi po chwili gapienia się na nie poszedł na fotel. "Ta głupia blondyna znowu będzie się do niego przystawiać.." Usiadłem na kanapie i zastanawiałem się co by później zrobić. To tak.. Fryzjer, kino i.. Coś jeszcze na pewno.. Ale co? Siedziałem nieruchomy i gapiłem się w jeden punkt martwym wzrokiem.

Po ścięciu końcówek, podczas suszenia i układania włosów poprosiłem blondynkę, aby zaczesała wszystkie kosmyki do tyłu. Zrobiła to i utrwaliła nową fryzurę, chwaląc jednocześnie moje miękkie i zadbane włosy. Pod koniec poprosiła mnie o numer, który jej dałem. Wstałem z fotela i ruszyłem do białej kanapy na której czekał na mnie towarzysz. Widziałem w jego oczach lekkie oczarowanie moją osobą. Ucieszyłem się w duchu. Jak lubię zachwycać ludzi! Gdy wyszliśmy z salonu zapytałem Shiro gdzie idziemy dalej.
- Co teraz? Jesteś odpowiedzialny za cały wypad

-Chodźmy do kina.. -Zerknąłem na niego z lekkim rozczarowaniem. -Ona ci się podoba, co nie? -Westchnąłem. "No zajebiście.. Kurwa zajebiście.. " Myślałem. Byłem no.. trzeba przyznać, że zazdrosny o nią. To była pusta blondynka, która.. Nic nie wie o świecie. A zdziwiłbym się gdyby coś tam wiedziała. -Nadal nie powiedziałeś skąd masz ten naszyjnik.. Ja miałem podobny, ale wiem, że to nie mój.. Ale moja matka.. Miała taki sam. -Nadal szliśmy do kina. Było dość daleko, ale co z tego.. Spacerek nam nie zaszkodzi.
Wiedziałem. Wiedziałem, że mu się spodobałem, acz wolałem na razie mu nie mówić o moim kolumbijskim odkryciu.
- Nie spinaj dupy. Podałem jej losowe numerki, a nie mój numer- Rozczochrałem mu włosy, lecz po chwil odsunąłem się lekko od niego. Przecież był demonem! Groźnym demonem, który zabijał ludzi. Dowiedziałem się o tym, gdy odrabiałem "papierkową" robotę. I z tym potworem miałem iść od kina... No zajebiście się wpakowałem. Niczym dorodna śliweczka w kompocik.- Może być kino- Ominąłem specjalnie jego pytanie. Niedoczekanie, że opowiem mu o moim najważniejszym skarbie. Nawet Annie o nim nic nie wie.
-Moja matka miała taki sam.. Wiem, że gdzieś go zgubiła.. Albo wyrzuciła.. Gdy ją ojciec zostawił. Wiesz, że to nie jest miłe widzieć jak twój ojciec zostawia twoją matkę, a ona załamana oddaje ci swoje mocy i popełnia samobójstwo? I przez to nie możesz umrzeć.. W ogóle.. Odcinałem sobie głowę wieszałem się, wyrwałem sobie nawet serce! Ale kurwa.. Zamiast być normalnym człowiekiem stałem się demonem.. Haha.. Opowiedziałem ci trochę o sobie.. Po co ja to mówię komuś kto i tak ma to w dupie? -Lekko posmutniałem. Nie chciałem już widzieć jego twarzy. Z deka mnie to irytowało. -Wybacz, ale.. Może załatwimy "randkę" innego dnia? -Stanąłem na chodniku. Nikt nie szedł.. Nie jeździły nawet samochody Zapadła cisza.. Moje serce biło jak oszalałe.. Nie słyszałem nic poza jego biciem.. Ten demon znowu mnie zadziwił. "Dlaczego on mi to wszystko mówi?" Po raz kolejny pomyślałem z niedowierzaniem.
- Jak chcesz...- Przez moment zastanawiałem się nad tym, czy aby nie zaprzeczyć- nie byliśmy na randce, w każdym razie ja tak myślałem. Jednak widząc jego smutną minę nie skomentowałem tego.- Zgadamy się jeszcze, ok?
-Ech.. Okej.. -Gdy chłopak odchodził złapałem go szybko za rękę i przyciągnąłem do siebie. Przez chwilę na niego patrzyłem, a po chwili go pocałowałem. -Wybacz.. -Puściłem go, odwróciłem się i poszedłem w swoją stronę. "Hahah.. Po co ja to zrobiłem? Na szczęście nie jest takim debilem by za mną pójść." Miałem już dość tego wszystkiego.. Czy jest na świecie osoba która mnie zabije? Czy w końcu stanę się normalną osobą? Nie chcę być kimś takim.. Chcę żyć normalnie.. Wszedłem w jakąś ciemną uliczkę. Poszedłem do końca.. Oparłem się o ścianę i zsunąłem się. Zakryłem twarz w kolana. Trzeba przyznać, że płakałem.. "Moje życie jest bez sensu.. Ojciec zostawia mnie i matkę, ta wyrzuca naszyjnik, przytula mnie mówi, że mnie kocha i popełnia samobójstwo.. A ja jestem w kimś zakochany mimo, że ta osoba ma zapewne mnie gdzieś. "

Byłem bardzo zdziwiony. Jeszcze nikt nie odważył się sam z siebie posunąć się tak daleko... Pocałował mnie... Nie wiedziałem, co miałem o tym myśleć. Człowiek i demon?! Męski demon i zwykły mężczyzna?!... To nie tak, że mi się nie podobało, chociaż całkowicie nie potrafił całować. Dziwnie się czułem. Rozejrzałem się po ulicy. Mało osób zdecydowało się iść tą krótką alejką. Po mojej lewej stronie prezentowało się małe oczko wodne obok którego postawiono na drobnej polance zmniejszoną wersję krainy luster wszelakiej maści. Podszedłem do jednego z nich i w odbiciu zauważyłem, że się zarumieniłem. "Kurwa" pomyślałem i przetarłem ręką twarz. Poszedłem dalej, raczej omijając ludzi. Gejem nie byłem, przynajmniej tak myślałem, aż do tamtego momentu. "Wcześniej chłopcy wyznawali mi uczucia, nie byłem żadnym z nich zainteresowany, a.... Kurwa". Nie spostrzegłem, gdy wróciłem do domu. Wszedłem, zdjąłem buty i poszedłem do swojego pokoju. Od razu walnąłem się jak długi i zakryłem poduszką. "Kurwa, teraz zachowuję się jak nastolatka.." Zastanawiałem się również co jest z Shiro, co również u mnie nie było normalne. Nigdy nie przejmowałem się ludźmi, poza dwoma, może trzema osobami, które od dawna znałem i przyjaźniłem się z nimi. Cały tamten dzień wydawał mi się nietypowym, jak na mnie.
Siedziałem w tej ciemnej uliczce cały czas. Póki co nie marzyłem o tym by wracać do domu. "Hah.. Gorąco mi się zrobiło.." Trochę źle się poczułem bo w końcu... Pocałowałem go. "Hahah.. Nie umiem się całować.. Pewnie tak pomyślał.." Zastanawiałem się co on teraz robi... Siedzę sobie spokojnie.. Rozmyślam nad tym co się dzieje a tu BUM! Jacyś faceci do mnie podchodzą.
-Cześć malutka.. Co tu sama siedzisz? -Powiedział jeden z nich.
-Jestem facetem idioci. -Ich mina, gdy dowiedzieli się, że jestem facetem była bezcenna. Tych facetów było trzech.. Jeden z nich strasznie umięśniony.
-Nie przeszkadza nam to.. Chętnie się z tobą zabawimy. -Puścił do mnie oczko ten co nazwał mnie "malutka" Było to blondyn.. Farbowany. Spojrzałem się na nich i wstałem.
-Wybaczcie, ale znaleźliście złą osobę do zabawy. -Zacząłem iść w stronę wyjścia. Mięśniak złapał mnie mocno za ramię. Trzeba przyznać, że trochę się przestraszyłem.. Próbowałem się wyrwać. Może i wyglądam jak dziewczyna i jestem chudy... Ale przecież nie jestem człowiekiem. Po kilku minutach szarpania się z nim w końcu udało mi się wyrwać. Dwóch trochę mniejszych od mięśniaka chciało na mnie naskoczyć, ale ja blondynowi, który był znacznie bliżej mnie, przywaliłem z pięści w twarz aż znalazł się na końcu tej ciemnej uliczki. -Pff.. -Spojrzałem się na bruneta. Złośliwie się do niego uśmiechnąłem, a ten zaczął do mnie biec z pięścią uniesioną w górze. Gdy chciał mi przywalić, odsunąłem się i podstawiłem mu haka, a ten się przewrócił. "No dobra.. Został tylko mięśniak.. " Mięśniak spojrzał na mnie ze wściekłością. -No co się tak gapisz? -Zapytałem agresywnie. Nic nie odpowiedział tylko podszedł do mnie powoli i przywalił mi z całej siły. Zamachnął się raz jeszcze, ale szybko się odsunąłem. Wkurzyłem się. Nie. Wkurwiłem! Miałem ochotę go zabić! Podbiegłem do niego i walnąłem go z całej siły w brzuch aż odleciał dalej niż blondasek, niszcząc przy tym ścianę z drugiego końca. Patrzyłem się jeszcze chwilę w tą uliczkę, a po chwili uciekałem do domu. Pobiegłem na skróty i musiałem przeskoczyć przez płot. Na moje nieszczęście musiałem zahaczyć o jakieś wystające z niego gówienko i rozdarłem bluzkę. Po 30 minutach byłem przed domem. Wziąłem klucze, otworzyłem drzwi i wparowałem do domu.

Obudziłem się jak zwykle niezbyt ogarnięty. W szkole byłem ciągle zamyślony, ignorowałem wszystkich dookoła.
- Co ci jeeeest?- Zapytała mnie rudowłosa przyjaciółka, której loki jak zwykle były puszyste i powiewały nie nadążając za nią.
- Nic- Odparłem. Cały czas patrzyłem w okno.
- Wow, myślałam, ze powiesz coś w stylu "Nie twój zasrany interes ruda wywłoko". Zawsze tak mówisz, gdy ci w czymś przeszkodzę, a potem kupujesz mi góóóórę ciasteczek przeprosinowych. Eeeech, a miałam ochotę za coś słodkiego- Ułożyła usta w dzióbek i uklękła obok mnie.
- Ech- Westchnąłem i położyłem się na ławce, patrząc przed siebie.
- Może chcesz o tym pogadać? Idziemy na kakao na przerwie?- Zapytała i jej wzrok od razu poszybował do wejścia do sali.
- Mhm- Przytaknąłem.
- O, Shiro- kun- W tym momencie mój wzrok samoistnie powędrował do długowłosego chłopaka.Wszedłem do klasy. Byłem zażenowany tą całą sytuacją, która zdarzyła się wczoraj.
-Shiro-kuuuun~ -Zawołała mnie rudowłosa dziewczyna. Chcąc nie chcąc podszedłem do Harumi'ego i Anny.
-Co jest An-chan? -Spojrzałem na nią z uśmiechem.
-Cóóóż jak widzisz, nasza księżniczka jest w złym humorze. Masz jakiś pomysł, aby go pocieszyć ?- Chcąc nie chcąc musiałem siedzieć i czekać, aż on sobie pójdzie. Udawałem, że przysypiam i ignoruję ich. Nagle do naszych uszu doleciało "Dong-doooong" oznajmiające jakże pasjonującą lekcję, jaką była matematyka. " Jakże zaiste i jedwabiście kurwa, iż dosięgnęła nas królowa wszystkich nauk uświęconych" Pomyślałem z drwiną i podniosłem się z ławki. Co jakiś czas spoglądałem na długowłosego po kryjomu, przelotnie. Gdy w końcu nastała przerwa udałem się z Annie na obiecane kakao. Siedzieliśmy z plastikowymi kubkami napełnionymi brązową, parującą cieczą.
- Wow. No tego to się nie spodziewałam...- Odparła po tym, gdy opowiedziałem jej całą historię.
- Ja też nie- Dokończyłem opróżniać zawartość plastikowego kubeczka, po czym podszedłem kawałek do kosza na śmieci, aby go wyrzucić. Wróciłem na poprzednie miejsce.
- To co zrobisz?
- Nie wiem.
- Jak chcesz to ja mogę zapytać go o to- Jak powiedziała- tak jej nie było; nie zdążyłem nawet otworzyć ust, a kurz po jej zapierdalaniu opadał na brudną podłogę.
- No kurwa zajebiście- Powiedziałem sam do siebie, strzelając faceplama.

Siedziałem cały czas w klasie. "Zajebiście.. No kurwa.. No co ja zrobiłem?!"Pomyślałem, gdy leżałem na ławce z wyciągniętymi rękami.
-Shiro-kun~ -Podeszła do mnie rudowłosa dziwnie się uśmiechając.
-Hm..? -Westchnąłem obojętnie
-Umi-chan wszystko mi opowiedział- Jej wargi rozszerzyły się jeszcze bardziej.
-J-Jak to wszystko?! -Zerwałem się z ławki lekko zarumieniony.
-No wiesz.. O waszym wypadzie o tym, że byłeś zazdrosny o jakąś tam dziewczynę no i.. To, że go pocałowałeś...-Patrzyła na mnie z gwiazdkami w oczach. -To prawda?! -Walnęła dłońmi o ławkę i przybliżyła się do mnie, a ja odchyliłem się do tyłu przez jej bliskość.
-T-Tak.. To prawda. -Lekko zdenerwowany odpowiedziałem jej. -M-Możesz się trochę odsunąć? -Patrzyłem się na nią, a ta po chwili się odsunęła.
-Więc to prawda.. Wiesz.. Nie chcę byś go zranił.. Okej? -Spojrzała na mnie z poważną miną. -Umi-chan na razie nie dostrzega swoich uczuć do ciebie, więc się postaraj by tego nie zepsuć. -Nadal miała poważny wyraz twarzy.
-O-Okej.. -Odpowiedziałem jej. -Ja idę poszukać Umi'ego.. Bay.. -I wyszła z klasy.
"C-Co? Co to miało znaczyć?" Znów położyłem się na ławce i głowę schowałem w ręce.

Wszedłem do klasy i pierwsze co zauważyłem to podnieconą Annie i już wiedziałem, że tej debilce znowu odpierdoliło. Zapytałem Jay'a, kolegę z klasy, co ona zrobiła, lecz niewiele mi powiedział. - Walnęła w ławkę tego nowego i podjarała się czymś. Ej, a może on jest gejem?- Zapytał bardziej samego siebie, niż mnie.- Trudno, nie moja sprawa- Odpowiedział również nie do mojej zajebistej osoby, co mnie poirytowało. Heloł, ja tam stałem i czekałem, aż on ogarnie dupę. Niestety po raz kolejny zawiodłem się na ludzkości.Jay odszedł, a ja nareszcie mogłem wejść do klasy. Ominąłem ławkę Shiro, nie wiedziałem, jak miałem się zachować. Gdy usiadłem, zacząłem rozważać poszczególne opcje. 1. opierdolę go= wkurzony demon, który może mnie zabić 2. będę z nim= będę cierpieć i kłamać 3. zignoruję to i nie będę się odzywać= brak raportu i problemy w "pracy" 4. udam, że nic nie było= nie wiem . Wybrałem czwartą opcję. Była najlepsza ze wszystkich. Jednocześnie spojrzeliśmy się na siebie, a ja wystawiłem mu język tuż po tym, jak poprawiłem swoje okulary zsuwające mis się z nosa.

"Ech.. Po co ja to wszystko zrobiłem? Póki co to będę go ignorował." Wyciągnąłem zeszyt i zacząłem coś tam bazgrać. "Czyli jestem gejem..? No zajebiście!" Zgniotłem kartkę i poszedłem ją wyrzucić. "Po prostu będę miał go w dupie. Tak jakby nie istniał." Powoli przeszedłem obok ławki Umi'ego "nie zauważając" go. Usiadłem w swojej ławce i czekałem aż lekcja się rozpocznie.

Kurde no, było dość niezręcznie... Aż do pewnej przerwy, gdy to jakiś debil rzucił bluzą swojego kolegi i trafił akurat pod moje nogi, przez co matematycznie się wyjebałem na ryj. Śmiech na sali, wielkie brawa i moja wkurwiona twarz. Nie miałem najmniejszej ochoty całować brudnej podłogi. Ludzie, od czegoś te szafki i zmiana obuwia jest! Zabiłem wzrokiem obu młodszych ode mnie, wydarłem się na nich i ruszyłem z trochę lepszym humorem na stołówkę szkolną. Pierwsze co widziałem: w pizdu długa kolejka do sklepiku. Jednak zebrałem się w sobie i grzecznie stanąłem w kolejce po moje ulubione bułeczki z czekoladą również oblane tą niebiańską substancją. Wynudziłem się za wszystkie czasy, ale po 15 minutach dotarłem do okienka, gdzie jedna z najlepszych osób w tej szkole sprzedawała jedzenie.
- Dzień dobry proszę pani- Uśmiechnąłem się do sympatycznej pięćdziesięciolatki. Zawsze zostawiała mi jedną z tych cudeniek i chowała w swojej szafce.
- Dzień dobry słodziaczku. Niestety dostawa jeszcze nie przyjechała, jakieś komplikacje nastąpiły i dziś prawdopodobnie nie będzie bułeczek. Ale może coś innego?- Zasugerowała z lekką nadzieją. "Ten dzień nie może bardziej się spierdolić" pomyślałem i wykrakałem- zadzwonił dzwonek i musiałem popędzić na chemię- przedmiot, który jako tako mi szedł, a którego całym sobą nienawidziłem. Do tego babka prowadząca ową lekcję wydarła się na mnie za kilku sekundowe spóźnienie. Po małej sprzeczce i otrzymaniu uwagi dotarłem do swojej ławki.

Na chemii siedziałem obok Umi'ego. Co jakiś czas spoglądałem na czarnowłosego. Nie wyglądał na zadowolonego. "No, ale miałem udawać, że nie istnieje! Więc nie patrz się na niego, nie słuchaj go i w ogóle NIC". Nagle pani od chemii wzięła mnie do tablicy. "Gorzej być nie mogło.." Wszyscy się na mnie patrzyli łącznie z Umi'm. Jego wzrok przeszywał mnie na wylot. Uspokoiłem się trochę, rozwiązałem zadanie i poszedłem do swojej ławki. Gdy szedłem on cały czas się na mnie patrzył. "Chce mnie zabić czy co?" Pomyślałem i usiadłem w swojej ławce.



Demonek dziwnie się zachowywał. Patrzyłem na niego, gdy stał przy tablicy, gdy szedł na swoje miejsce, gdy usiadł w swojej ławce i długo po tym. Niestety skurwysyńskie, przez nikogo nie lubiane babsko kazało mi odpowiedzieć na pytanie, którego treści nie słuchałem. "No kurwa zajebiście" Wyklinałem w myślach wszystkich dookoła. Do tego wszystkiego dostałem wiadomość, od kolegi z mojego działu w Instytucji, że będę miał opierdol za nie wysłanie sprawozdania, które do kurwy nędzy wysłałem! Ostro wkurzony schowałem telefon i zacząłem uważać na lekcji, oczywiście, w miarę możliwości. Na przerwie, gdy wracałem z wędrówki do sklepiku szkolnego do sali wleciał na mnie Shiro. Dlaczego biegał? Annie go goniła, pewnie chciała mu zrobić warkoczyki. Poleciał na mnie, ja na podłogę, a moje jedzenie za akurat otwarte okno. Mój limit wyczerpał się. Zrzuciłem go z siebie, usiadłem i pomasowałem tył obolałej głowy. - Co ty kurwa wyprawiasz?!- Wydarłem się na niego, nie przejmując się ludźmi, czy nauczycielami będącymi na korytarzu.
- J-ja...-Zająkał się. Annie podeszła do mnie z lekką ostrożnością.
- Umi...- Zaczęła, ale uciszyłem ją swoim morderczym wzrokiem. - Matka cię nie wychowała, że po korytarzu się nie biega?!- Zwróciłem się znów do długowłosego, którego mina stawała się coraz bardziej smutna z każdym moim wypowiedzianym słowem. Nie, wyplutym słowem.- Aaa racja ty przecież nie- Ugryzłem się w język, nie mogłem wyjawić cennych informacji. Instytucja by mnie zakurwiła i zrobiła dywanik.
- To nie- Próbowała wytłumaczyć swojego kolegę, ale przerwałem jej.
- ZAMKNIJ SIĘ!- Krzyknąłem na nią ostrzej, niż miałem zamiar. Jej wielkie oczy prawie automatycznie zaszkliły się.- Na co się japicie?! Do klas!- Wydarłem się jeszcze do tego na wszystkich dookoła.- Chcecie widowiska?! Macie tutaj długowłosą cipę siedzącą na ziemi!- Wstałem, otrzepałem się i już miałem odejść, gdy, na jego nieszczęście, Shiro odezwał się do mojej wkurwionej osoby.
- Prze-przepraszam...Ale to ty się wydzierasz i obrażasz wszystkich! Też przeproś- Rozkazał, gdy jakimś cudem stanął obok mnie.
- Zamknij ryj! Nie mów mi co mam robić!- Popchnąłem go tak mocno, że aż się przewrócił. Podbiegła od niego moja wystraszona przyjaciółka.
- Wszystko okej?- Zapytała i dodała w moim kierunku- Zdurniałeś do reszty?!- Wstała i przywaliła mi z liścia w twarz. Rezerwą zdrowego rozsądku nie uderzyłem jej. Wszedłem szybkim krokiem do sali, zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem ze szkoły. Po drodze nauczyciele starali się mnie zatrzymać, jednak gdy na nich spojrzałem, wszyscy cofnęli się o krok, nic nie mówiąc i dając mi przejść. Zdziwiłem się, ale za bardzo we mnie buzowało, aby o tym myśleć. Trafiłem szybko do domu. Zjadłem, napiłem się i gdy nagle zachciało mi się spać, walnąłem się byle jak na łóżko. Macochy miało nie być przez niecały tydzień, więc dom miałem dla siebie i mogłem spać ile mogłem.


Rudowłosa podeszła do mnie.
-S-Shiro..? Nic ci nie jest? -Podała mi rękę.
-Mogło być gorzej. Zaśmiałem się i złapałem ją za rękę. Pomogła mi wstać.
-Wiesz.. Chyba będę wracał do domu. -Powiedziałem dość smutnym tonem.
-O-Odprowadzę Cię! -Wzięła swoje rzeczy i moje i podała mi je.
- Annie.. Nie musisz. -Uśmiechnąłem się delikatnie.
-Ale chcę! -Powiedziała. Poczochrałem ją po głowie i ruszyliśmy do szatni. Ubieraliśmy się w milczeniu i dopiero, gdy wyszliśmy z budynku szkoły dziewczyna podjęła rozmowę
- Dawno nie widziałam Umi'ego w takim stanie.. -Powiedziała drżącym głosem.
- No widzisz.. Każdy ma w sobie naturę dzikiego zwierzęcia, które po jakimś czasie nie wytrzymuje i nas zabija. -Westchnąłem. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i trochę sobie dokuczaliśmy, aby odreagować szok i smutek choć odrobinkę. Poszliśmy skrótem przez pewną górkę no i niestety An sobie skręciła kostkę. Aby jej pomóc wziąłem ją na barana. Po 30 minutach staliśmy pod moim domem. Annie zdążyła jeszcze na moment do mnie wpaść. Ja swoją mocą "naprawiłem" jej kostkę. Po godzinie wyszła i poszła do domu. "Ale dziś był mega ciężki dzień.." Walnąłem się na łóżko i nie wiem kiedy zasnąłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poproszę o twój komentarz ~`<3