wtorek, 21 października 2014

~Singing our song~ 8

Poszedłem do szkoły jakby nigdy nic. Co miałem innego zrobić? Napisałem do Tokiyi, ale nie odpisał. Gdy wszedłem do klasy zobaczyłem Sato, jak siedzi słuchając muzyki i pisząc coś na telefonie. Chciałem podejść, ale nie wiedziałem co powiedzieć. Zwykłe 'cześć' wystarczyłoby? Usiadłem na swoim miejscu. Po chwilce podszedłem do niego.
- um, hej
- a cześć
Wyczytałem z jego oczu lekką niechęć. Czy jest na mnie zły, że in w czymś przerwałem?
- dzisiaj mnie nie skrzyczysz za przyjście do szkoły?
- nie. Przecież wiem, że nie usiedzisz w domu, jeżeli musisz coś zrobić gdzie indziej.
- haha znasz mnie na wylot.
- hahaha tak
Chciałem go zapytać o wczoraj. Już otwierałem usta, ale zobaczyłem w oczach Tokiyi słowa 'nie pytaj, błagam', więc nie spytałem go o to.
- cześć Yuiji-kun
- o, hej Mei-chan
- co ci się stało ?!
- a to? Drobna bójka...
- widzę jak drobna
- przesadzasz
- a widziałeś swoją śliwę pod okiem?
- już większość się zagoiła, ale mam zwolnienie od Mio-san na tydzień z wuefu
- i dobrze !
- nauczyciel wszedł. Wstać! Dzień dobry. Usiąść.
Zaczęła się lekcja. Jedna, druga, trzecia, ósma. Tokiya nie odzywał się za dużo. Po lekcjach zapytałem go, czy pójdzie ze mną w końcu na automaty. Odmówił. Za to Mei-chan zgodziła się z przyjemnością. Po automatach odprowadziłem ją do domu i wróciłem do swojego. Miła dziewczyna. Kiedyś wyznała mi, że się jej podobam, ale odmówiłem, ponieważ jej nie kocham.
     Minęło kilka dni, a ja prawie w cale nie rozmawiałem z Tokiyą. Martwiło mnie to. Wszystkich naokoło niego uważałem za złych ludzi. Zauważyłem kiedyś, że po szkole zamiast iść do domu, jedzie do jakiegoś innego parku, którego nie znam i spotyka się tam z jakimś gościem. Tym samym, który był w tedy w klasie. Zdziwiłem się gdy go zobaczyłem, ponieważ nie był od nas ze szkoły. Tak, śledziłem go raz. Ale tylko ten jeden raz, ponieważ chciałem wiedzieć dlaczego mnie ignoruje. Gdy cztery dni później wracałem późno do domu zobaczyłem Tokiyę z tamtym podejrzanym typem. Zobaczyłem, że on ciągnie mojego Tokiyę do ciemnego zaułku. Podeszłem trochę bliżej i usłyszałem głos Sato.
- Nie! Przestań! Dość! Chmmmnmnn... !
Spanikowany pobiegłem tam i zobaczyłem tego zboczeńca dosłownie leżącego na nim i całującego jego wargi. Wkurzyłem się. Pobiegłem do nich i uderzyłem tego kolesia.
- eeej co robisz ty chuju ?!!!
Krzyknął nieznajomy.
- a co ty szmato robisz z Tokiyą ?! Pozwolił ci ktoś go dotknąć ?! Zaraz dostaniesz taki wpierdol, że ci szpital nie pomoże i będą cię szpachelkami z ziemi zbierać !
- Yuu, uspokój się ! Co ty...
- ja? To ja się tu kurwa pytam co on robi ! I dlaczego mu się tak dajesz ! Jak mu najebię to..
- uspokój się !
- nie uspokoję !!!
Sato próbował mnie trzymać, ale wyrywałem się.
- jak ty możesz go w ogóle dotykać ! Ty zjebańcu ! Chodź tu kurwa! Pożałujesz, żeś się urodził !!!
Ogarnęła mnie jeszcze większa furia. Nie potrafiłem się opanować, a zawsze jestem spokojny. Widziałem tylko tą scenę sprzed chwili i to bardziej mnie napędzało.
- uspokój się !!! Mówię do ciebie debilu !
- Ja mam się.uspokoić ?!
  Szarpałem się coraz bardziej, a Tokiya trzymał mnie całą swoją siłą.
- stop !!! Mówię stop !!! Ogarnij się kurwa !
- grrrrrrrrrr !!!
Odepchnąłem Tokię, a on uderzył mnie w twarz tak mocno, że upadłem.
- co ty robisz?!
- wypierdalaj !
- hę ?-Odparłem zdziwiony. Po raz pierwszy tak do mnie powiedział!
- idź stąd!
- nigdzie nie idę bez ciebie ! Nie zostawię przyjaciela z tak...
- NIE POKAZUJ MI SIĘ NA OCZY TY JEBANA SZMATO !!!
Gdy Tokiya zdał sobie sprawę z tego, co powiedział, szybko zasłonił twarz ręką i odwrócił wzrok.
- dobrze.
- właśnie! Wypierdalaj ! Nikt cię tu nie chce ! I spró...
Kierowałem się do wyjścia z zaułku i jednocześnie w stronę tego typa.
- grrrrrrrrr !!! Warknąłem, a nieznajomy odskoczył. Odwróciłem lekko głowę w stronę Tokiyi.
- Poza szkołą mnie nie zobaczysz. Tylko mogłeś to wcześniej powiedzieć. Heh, długo ci zajęła ta zabawa w przyjaciół.
Powiedziałem i odszedłem. Przez kilka chwil mną telepało, ale uspokoiłem  się i zdałem sobie sprawę ze wszystkiego. Chciałem upaść i płakać, ale tata nauczył mnie, żeby płakać tylko, gdy jestem sam w łazience lub pokoju. Wróciłem do domu, a w tedy zobaczyła mnie Mio.
- o Bogowie, miejcie go w opiece ! Coś tym razem narobił ?
- nic !
- w takim razie zadzwonię do Sato-kuna i...
- nie wymawiaj tego nazwiska przy mnie. Nigdy.
- pokłóciliście się? On cię uderzył ? Dlaczego ? Co się stało?
-... nie chcę o tym gadać
- no okej. Chodź, dam ci lód, aby opuchlizna ci zeszła i siadaj do stołu, a ja odgrzeje ci obiad.
Nic nie odpowiedziałem i usiadłem do stołu z kawałkiem lodu przy policzku. Jadłem w ciszy i prawie bezszelestnie. Ledwo co zjadłem. Nie miałem ochoty na nic. Poszedłem na górę, odrobiłem lekcje, umyłem się i poszedłem spać. Zobaczyłem kartkę od Tokiyi i nasze zdjęcie. Rzuciłem ramką o ścianę. Złamała się, a ja podniosłem ją i wyrzuciłem. Znów położyłem się spać. W tedy zdałem sobie.sprawę, że nigdy już nie będzie jak dawniej i zacząłem płakać. Płakałem chyba po północy, napiłem się wody i ledwo usnąłem. Miałem dość absolutnie wszystkiego. Nienawidziłem wszystkich i nienawidziłem całego świata. Nie miałem ochoty, by być. Straciłem sens, który widziałem właśnie w nim...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poproszę o twój komentarz ~`<3