wtorek, 7 lipca 2015

`Just be Friends` 7

Dobry!
Już niedługo odpoczynek od nauki, więc będę mogła pisać więcej, częściej, oraz lepiej! Cieszycie się? :D Dla niedoinformowanych przekazuję, że trochę zmieniłam drugi rozdział; konkretnie przeszłość Keiji'ego. Tak, aby ktoś się nie zdziwił, że coś się nie zgadza.
No nic, zapraszam do czytania i komentowania ! (Pozdro Sylf, Gosirk, oraz Gabi ^^)
      Na lodach z Ukyo było bardzo zabawnie. Moje serce biło już normalnie, ale gdy się uśmiechał- ja też to robiłem.
- Neee, Ukyo-kun- Zacząłem- Chciałbyś u mnie nocować? Zamówimy pizzę i obejrzymy filmy. Piszesz się? Od razu uprzedzam, że nie musisz się martwić o kasę- Powiedziałem i zanużyłem plastikową łyżeczkę w czekoladowych lodach, by włożyć ją do ust. Delektowałem się tym zimnym i słodkim smakiem.
- Ale... Ja nie chcę cię na nic naciągać...- Lekko skulił się, gdy wypowiadał te słowa.
- co? Przestań, nie naciągasz mnie. I tak nie mam na co ich wydawać. Kupuję tylko przyboru plastyczne, a ich mam dużo. Mam też mikrofon, słuchawki i dobry laptop- Wymieniałem i miałem nadzieję, że to go przekona. Miałem rację.
- No dobrze... Odparł po chwili zawachania i uśmiechnął się- Ale za tydzień to ty- Wskazał na mnie swoją łyżeczką- ty u mnie nocujesz

- Zgoda!- Odparłem i uścisnęliśmy sobie ręce.
      Lody zjedliśmy w bardzo przyjemnej atmosferze. Rozmawialiśmy o różnych, normalnych rzechach tak, jak przyjaciel z przyjacielem. Po lodach zabrałem go na moje ulibione wzgórze. Usiedliśmy na trawie i założyliśmy bluzy, ponieważ robiło się chłodniej. Zmierzchało i dało się zobaczyć dwie gwiazdy. Patrzyliśmy na nie i rozmawialiśmy na bardziej uczuciowe tematy. Po dłuższej chwili milczenia, odpowiedziałem Ukyo na jego pytanie o mojej ostatniej miłości.
- Ty...- Powiedziałem niepewnym tonem. Bałem się jego rekacji.
- C-co?- Odpowiedział przerażony. Cofnął się.
- Ale już nie. Ty tylko mi się podobałeś i już mi przeszło, więc nie przejmuj się tym- Dodałem szybko i uśmiechnąłem się w jego kierunku. Spojrzał na mnie niepewnie.
- Naprawdę!- Przyłożyłem rękę do serca.- Z resztą... Chciałbym prosić cię o radę...
-Jasne, wal śmiało
- U mnie w klasie jest nowy uczeń, wiesz?
- Wiem, jestem w samorządzie szkolnym. Nazywa się on, o ile się nie mylę, Abe Jun
- Prawda. Zastanawiam się... Dlaczego on ciągle za mną łazi? Pobiliśmy się, odpychałem go, a ten nic! O co mu chodzi?
- A może chodzi mu o ciebie?- Ukyo spojrzał mi prosto w oczy, by po chwili wrócić do oglądania gwiazd. Coraz to nowsze światełka pojawiały się na coraz to ciemniejszym niebie i błyszczały.
- No co ty nie powiesz?- Powiedziałem z lekką ironią.
- Chodzi mi o to, że nie w tym sensie, w którym myślisz. Może on chce... Czegoś więcej?- Nie odpowiedziałem mu, bo byłem zszokowany i jednocześnie zamyślony. "Z jednej strony mogło to być prawdą, ale z drugiej strony... On w ogóle chciałby Mnie?" Myślałem przez dłuższy czas, ale i tak nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi, która by mnie zadowoliła.
    Po zjedzeniu lodów odprowadziłem mojego przyjaciela pod jego dom, po czym pożegnaliśmy się i ruszyłem w swoją stronę.
Trzy godziny później słyszałem w łóżku i zastanawiałem się, czy słowa Ukyo były prawdą. Nie potrafiłem przewidzieć swoich reakcji, gdyby jednak on coś do mnie czuł.  Raczej nie mogłem być dla niego obojętny, ponieważ inaczej nie starałby się o moją przyjaźń. A może poczuł do mnie braterską więź? Z tymi myślami poszedłem spać.
***
- Cóż...- Zaczęła niepewnie przyjaciółka. Najpewniej starała się dobrać najodpowiedniejsze słowa. Cierpliwie czekałem na werdykt i w końcu się go doczekałem- Na pewno cię lubi, widać to. Ale pytaniem jest to w jakim sensie...- Po tej wypowiedzi oboje milczeliśmy, aż zabrzmiał dzwonek na lekcje. Udałem się do swojej sali.
      Mieliśmy lekcję plastyki, więc mogłem się wykazać. Tematem prac było narysowanie jakiegoś widoku. Narysowałem gwiaździste niebo. Na donuvh krawędziach kartki naszkicowałem las, oraz trawę, a na niej dwie osoby. Nie był widać płci obu z nich, ponieważ chciałem, aby każdy interpretował je po swojemu.
- No no!- Blondyn pochwalił moją pracę, zaraz po tym, jak zjawił się koło mnie.
- Dziękuję- Odparłem nieodrywając wzroku od kartki. Bondyn stał nade mną dopóki nie skończyłem pracy. Wstałem i podszedłem do Sensei.
- Wow, Keiji! Przeszedłeś samego siebie!- Powiedziała przygląda jąc jej się- Szósteczka!- Od razu wstawiła ocenę do dziennika.
- Bardzo dziękuję- Uśmiechnąłem się do niej, po czym wróciłem z pracą do swojej ławki. Gdy usiadłem zacząłem się zastanawiać co z nią zrobić. Podobne miałem w domu, a wyrzucić ją było mi szkoda.
- Hej, mogę ją wziąć?- Spytał Jun.
- No okej, tylko nie jest jakaś pozwalająca...- Powiedziałem wręczając mu ją.
- Co ty gadasz?! Jest piękna!- Lekko zarumieniłem się, gdy mnie pochwalił. Rzadko słyszałem takie komplementy.
- D-dziękuję...- Podziękowałem mu jakąjąc się. On odszedł, a ja spojrzałem na zegarek wiszący na ścianie. Zostało 15 minut do końca lekcji, więc zdrzemnąłem się.
    - Haaaalooo, wstajeeeeemy- Obudził mnie bardzo delikatny i ciepły głos.
- Mnnnnn- Zamruczałem. - Jeszcze chwilkę...
- Nie ma, Kei. Zaraz dzwonek na lekcje- Od tego głosu robiło mi się tak dobrze, że chciałem spać i spać w nieskończoność, ale po krótkiej chwili zorientowałem się do kogo ten głos należał. Szybko wstałem od czego zakręciło mi się w głowie. Jun przytrzymał mnie w pasie. Miał duże, ciepłe i silne dłonie, przez które poczułem się bezpiecznie. Pomyślałem, że fajnie jest mieć kogoś o takich dłoniach, ale po  chwili zganiłem się za tę myśl.
- Ooo! Uważaj!- Zaśmiał się, dalej mnie trzymając.
- Wybacz...- Lekko odsunałem się od niego.- Jaka teraz lekcja?- Zapytałem, gdy poprawiałem swoją bluzkę.
- Język japoński, idziemy?- Nałożył swoją torbę na ramię, która wcześniej mu się osunęła, gdy mnie złapał.
- Jasne- Odparłem i ruszyliśmy do innej sali. Lubiłem tą od japońskiego, ponieważ urządzona była na stul staro-japoński i miała w sobie "to coś". Można było tam przyjść podczas 30 minutowej przerwy, czy po lekcjach i tam zrelaksować się. Zaasze nauczyciel od przedmiotu siedział w niej, aby pilnować przybyłych uczniów i przeważnie czytał literaturę historyczną.
       Na lekcji mówiliśmy o historii naszego alfabetu. Ten nauczyciel nigdy nie zwracał na lekcjach uwagi, bo tego nie potrzebował- wszyscy go szanowali i starali się być kulturalni. Można było cicho rozmawiać podczas lekcji, ale pod warunkiem, że te osoby pod koniec mniej-więcej odpowiedziały w skrócie lekcje. Nie był również surowym nauczycielem, a za to bardzo inteligentnym, miłym i potrafił naprawdę czegoś się nauczyć. U niego ważna była każda informacja, którą uczeń przyswoił. Takich nauczycieli to po całym świecie ze świecą szukać. Na jego lekcjach zawsze punktowałem, bo interesowałem się podobnymi tematami.
      Tak, jak zawsze sensei skończył lekcję kilka minut wcześniej, więc mieliśmy ten czas wolny. Ja wciągnąłem się w rozmowę z czarnołwosym nauczycielem o historii powstania romaji. Nawet, gdy zabrzmiał dzwonek oznajmiający przerwę, nie skończyliśmy konwersacji. Na szczęście zdążyłem na następną lekcję, którą był WF.
Na nim graliśmy w moją ukochaną siatkówkę. Moja drużyna wygrała,a trener poprosil mnie na słowo.
- Posłuchaj Keiji-kun... Za miesiąc odbędą się zawody siatkarskie i chcę się Ciebie zapytać, czy będziesz chciał w nich uczestniczyć?
- Oczywiście!- Ucieszyłem się i aż się uśmiechnąłem. Bardzo chciałem być wyróżniony w tyn sporcie, ale musiałem też pogodzić treningi do meczów z treningami karate, oraz nauką, a to było trudne.  Jednak, gdy nadszedł wyczekiwany dzień zawodów, aż biegłem do szkoły.
     Wyszliśmy o 9:30,a pół godziny później staliśmy sprzed budynkiem liceum w którym odbyć się miał nasz mecz. Nazwa liceum coś mi mówiła, ale nie potrafiłem sobie przypomnieć o co chodziło.
         Już przebrany rozgrzewałem się i słuchałem naszego trenera, który pierwszy skład u ogólną taktykę powtarzał nam poraz setny, niczym mantrę. Nagle usłyszałem dziwny i znajomy głos.
- KEEEEEEEEEEEEEIIIII-BAAAAAAAAAKAAAA !- Krzyknęła do mnie jakaś blond czupryna i zdołałem tylko się odwrócić. Był to mój zaprzyjaźniony blondyn, rywal z karate.
- Ahoka ?!- Krzyknąłem na niego, równocześnie śmiejąc się na podłodze. Wszystkie pary oczu zwróciły się ku nam, ale jak zwykle ignorowaliśmy ten fakt. Niestety nie cieszyliśmy się długo, gdyż trenerzy kazali nam się uspokoić i zacząć w końcu rozgrzewkę, którą skończyliśmy po 10 minutach i zaczela się gra...
        - Nieźle nam poszło- Pobiegłem do blondyna po meczu i zagadałem.
- Anom, tylko szkoda, że przegraliście...- Zasmucił się.
- Pffff!- Przychnąłem arogancko i wskazałem na niego palcem wskazującym -Wygraliście tylko dwoma punktami!
- Jaaasne, mówisz tak, bo przegrałeś i próbujesz być szczęśliwy!
- Taaaaa, twój lekarz kazał ci potakiwać- Przekomarzaliśmy się, po czym blondyn musiał już iść, ponieważ szedł z resztą drużyny na lody. Od razu po pożegnaniu pobiegłem do swojej, niezadowolonej przegraną, drużyną.
- Oooooo, wróciłeś od swojej żoneczki!- Prychnął na mnie kapitan drużyny. Nagle zauważyłem,że cała drużyna, łącznie z Junem, patrzyła na mnie spode łba.
- No, idź się dalej spoufalać z przeciwnikiem!- Krzyknął blondyn i odwrócił się do mnie plecami. Zasnuciłem się i podszedłem do niego.
- Dla teojej informacji, on mnie lubi i nie widzę w nim wroga, a prawdopodobnie od dziś to Ty jesteś moim!- Zaatakowałem go i zwróciłem się do reszty drużyny- I skoro aż tak Wam przeszkadza MÓJ przyjaciel, to szukajcie sobie innego tak dobrego Libero!- Odwróciłem się na pięcie i poszedłem w kierunku drużyny mojego przyjaciela.
Gdy trafiłem do lodziarni, od razu odnalazłem go i jego drużynę. Blondynek zobaczył mnie i zaprosił ręką do stolika.
- Czemu nie poszedłeś z drużyną? Myślałem, że pójdziesz od razu do domu, czy do swojej ulubionej lodziarni, a nie tutaj...- Zagadał mnie, gdy siadałem naprzeciw niego. Jego drużyna była bardzo zżyta ze sobą i raczej miło mnie powitali, powiedzieli krótkie "cześć" i kontynuowali przerwane jedzenie, czy konwersacje.
- To już nie jest moja drużyna...- Odwróciłem wzrok w inną stronę.
- A to czemu?- Przerwał jedzenie lodów cytrynowych i zaciekawił się bardziej.
- Etto... Obrazili się na mnie, bo z tobą gadam. Według nich spoufalam się z wrogiem i...- Przerwałem i zastanawiałen się, czy powiedzieć mu o "żoneczce".
- Iiiii?- Czekał na dalsze wyjaśnienia.
- Iiiii nazwali cię... ettoooo... Moją żoneczką...- Usłyszałem mocne uderzenie pięścią o stół. To blondyn w niego uderzył. Zawsze źle reagował na damskie przezwiska, ponieważ jak był mały wszyscy się z niego śmiali, bo miał, i dalej trochę ma, damską urodę. Na szczęście uspokoił się i po chwili powrócił do poprzedniego spokojnego stanu.
- Rozumiem...- Powiedział i chciał coś dodać,ale jego kolega przerwał mu.
- Spokojnie Toiji. Oni nie są tego warci...- Poklepał go uspokajającopo plecach i zwrócił się do mnie przepraszającym tonem- gomenne
- W porządku, też uważam ich zakrętów. Co prawda, od kilku minut, ale to się liczy.
        Wyszliśmy z lodziarni pół godziny później i każdy z nas poszedł w swoją stronę. Minąłem jeden dom i zdziwiłem się, gdyż Jun stał tam i czekał na kogoś. Chciałem się go o to zapytać, ale po sekundzie namysłu zrezygnowałem i poszedłem dalej, ignorując go doszczętnie. On poszedł za mną i dopiero, gdy byliśmy w środku parku, zagadał.
- Keiji...-Zaczął, ale ja go zignorowałem. Złość mi nie minęła. Ale on dalej próbował nawiązać kontakt.- Posłuchaj...
- Nie- Chciałem go całkiem olać, co mi niezbyt wyszło.
- Posłuchaj mnie!- Powiedział głośniej Na szczęście szliśmy przez mini lasek w parku i nikt nie szedł z żadnej strony.
- Nie lubię ludzi, którzy obrażają moich przyjaciół- Kontynuowałem, Jun również nie odpuszczał. Złapał mnie za raniona, odwrócił w są swoją stronę i przyparł do drzewa, które znikąd się pojawiło.
- Przepraszam, okej? Wybacz mi; nie chciałem tak zareagować.
- To dlaczego to powiedziałeś?- Zapytałem i pozwoliłem mu się tak trzymać, co mnie ogromnie zdziwiło.- To nie było miłe...- Mówiłem łagodnie, za łagodnie, z emocjami, co również mnie zaskoczyło.
- Bo... Bo byłem zły... Przegraliśmy i jakoś tak...  Naprawdę mi przykro... - Mówiąc zrobił minę zbitego psa, a ona zawszw na mnie działała.
- Już dobrze, nie gniewam się- Uśmiechnąłem się do niego lekko i poklepałem wierzch jego dłoni deliktnie i czule. Nigdy nieokazywałem takiego miłosierdzia do kogoś oprócz Niego i Yuki.
- Cieszę się- Po tych słowach zrobił coś niespodziewanego- przytulił mnie. Przez dwie sekundy stałem jak kołek, ale po nich odwzajemniłem uścisk. Było ciepło i miło. Bardzo potrzebowałem takiego ciepła. Mogłem je trzymać przez wieczność. Po długich sekundach puścił mnie i przeprosił, na co odpowiedziałem, że nic się nie stało. odprowadził mnie do domu i poszedł. Chwilę stałem w drzwiach i patrzyłem na jego plecy i wszedłem do domu.
      Pamiętam, że tamtej nocy nie śniło mi się nic złego, a rano czułem się bardzo wypoczęty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poproszę o twój komentarz ~`<3