sobota, 4 lipca 2015

Just be Friends 9


Witam Was spóźnionym przedostatnim rozdziałem opowiadania "Just be Friends"
Zapraszam <3 ! ...


Obudziłem się w swoim pokoju i przez chwilę zastanawiałem się, dlaczego. Przypomniałem sobie po krótkiej chwili, że przyszedłem tu i ukrywałem się przed rodzicami. Był to trzeci dzień mojego nie chodzenia do szkoły, a oni w ogóle się nie skapnęli, że nie wychodziłem. Siedziałem pod kołdrą z laptopem i słuchałem smutnej muzyki. Wróć, wyszedłem dwa razy, gdy skończył mi się zapas chusteczek do nosa i oberwałem za podbieranie papieru toaletowego w masywnych ilościach. Ale co ja mogłem poradzić, jak nie mogłem sobie poradzić? Nie jadłem prawie w ogóle, a zasypiałem o niewiadomych porach dnia, lub nocy. Nie wiedziałem, w której części doby, gdyż moje ciemnoszare zasłony zasłaniały całe okno, więc było ciemno.



Czwartego dnia postanowiłem uchylić okno. Zdjąłem z głowy kołdrę i od razu tego pożałowałem. Widmo światła białego poraziło mnie w oczy i znów zakryłem się materiałem. Wyciągnąłem rękę i szukałem klamki po omacku. Znalazłem ją i otworzyłem okno. Ściana świeżego powietrza walnęła w moją twarz, którą jednak zdecydowałem się odsłonić. Chwilę połzawiłem i moje oczy przywykły do światła. Był zachód słońca. Aby się upewnić sprawdziłem na laptopie. Na parapecie leżał mój telefon. Zdecydowałem się go włączyć i to był mój błąd. Od razu wyskoczyły mi nieodebrane połączenia. Kilka od Yuki cztery, czy pięć od Ukyo, a aż 95 od... Nieznanego numeru. Również nieznajomy wysyłam do mnie wiadomości. Odkryłem, że On również wysłał do mnie jedną o treści "Jak tam Aniołku?". Moje oczy znów się zaszkliły, ale postanowiłem nie płakać. Przeleciałem na sam początek wiadomości od nieznanego numeru i już po przeczytaniu pierwszej z nich zacząłem spowrotem płakać. To był Jun. "Przepraszam cię, przepraszam tak bardzo!", "Dobrze się czujesz?", "Czy wszystko jest okej?", "Jesteś cały? Nic ci nie jest? Odpisz!", "Odpisz mi, bo wariuję, błagam!", "Kei!", "KEEEEI!", "Wybacz mi, błagam cię!", " Umieram, jak nie widzę twojego uśmiechu. Nawet nie wiem, czy wszystko jest u ciebie w porządku. Odpisz!", "Raz. Jedna, jedyna wiadomość!", "Kei?...", "...", "... Czy mam zniknąć z twojego życia?".

Czytając tę ostatnią coś we mnie pękło. Zdążyłem już przywiązać się do niego. Nie wyobrażałem sobie życia bez Juna, czy Ukyo. A jednak musiałem żyć ze świadomością, że mój... Kolega? Przyjaciel? Sam, pomimo wcześniejszego nazywania go przyjacielem, nie byłem pewien, czy rzeczywiście mogę tak o nim mówić. A do tego wszystkiego doszły jego uczucia... Nie wiedziałem co zrobić z zaistniałą sytuacją. Po raz pierwszy zakochał się we mnie ktoś, kogo miałem za dobrego kolegę. A do tego dochodził On! On wszystko zawsze musiał rujnować! Dlaczego ?!.



W nocy miałem dziwny sen, ale dzięki niemu wiedziałem już, co miałem zrobić. Wiedziałem, że jestem zakochany i wiedziałem już w kim. Spojrzałem na wyświetlacz w telefonie. Tylko cztery połączenia od Yuki i jedno od Ukyo. Szybko odpisałem im, że pojawię się po zajęciach w parku niedaleko szkoły po 18. Napisałem do pewnej osoby, że będę czekał po 17 również w tym miejscu i również o tej godzinie. Odłożyłem telefon, wygrzebałem się spod swojej skorupy i otworzyłem okno. Po chwili myślenia odsłoniłem również kawałek okna i poszedłem wziąć czyste rzeczy i się umyć. Po pół godzinie byłem gotowy. Wyszedłem z domu. Zrobiłem pierwszy krok poza furtkę i moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Bałem się. Wziąłem kilka głębszych wdechów i jednak udało mi się ruszyć przed siebie.

Czekałem na ławce na tą osobę. Spóźniała się trochę, ale pomyślałem, że nie szkodzi, każdemu się zdarza. Minęło piętnaście minut.
- Wybacz, ze czekałeś!- Usłyszałem po swojej prawej stronie.
- Cześć- Odpowiedziałem i korzystając z tego, że nikogo nie ma, pocałowałem te usta.
- Czyli wybrałeś mnie?
- Tak Toin. Wybrałem ciebie- Wybrałem właśnie Jego. Tego chłopaka, który zawiódł mnie. Wybrałem go, ponieważ ciągle go kochałem, choć wcześniej wydawało mi się, że już nic nie ma między nami. Myliłem się.

Po pół godzinie musieliśmy się pożegnać, oczywiście buziakiem. Toin poszedł w swoją stronę, a ja zostałem, by czekać na dwójkę moich przyjaciół. Właśnie, przyjaciół. Jak mogłem myśleć, że Jun nim nie jest, a Ukyo tak? Po prostu to czułem. Czułem, że Ukyo mogę powiedzieć wszystko, a Junowi nie. Jeszcze nie, oczywiście, jeżeli będzie chciał się przyjaźnić, w co wątpię.

I w taki sposób straciłem dobrego kolegę. Wiedziałem, że tak się stanie, jeżeli go do siebie dopuszczę. Bolało, to oczywiste, ale tyle razu czułem ten ból, że dałbym radę na pewno. Wiele osób w przeszłości mnie zostawiło, więc czy jeden osobnik w tą, czy we w tę nic nie zmieni.

Gdy ta dwójka w końcu przybyła, opowiedziałem im wszystko, co się działo chwilę przed ich przybyciem. Dostałem za to podwójnie po głowie. Yuki rozumiałem, ale dostałem też właśnie od Ukyo. "Ech, chłopak nauczył się siły na zajęciach i teraz tak szpanuje" Pomyślałem, gdy ze łzami delikatnie pocierałem obolały czubek głowy. Zganili mnie za zły wybór, ale ja uważałem go za właściwy. Po prostu miałem do Niego słabość, bo Go kochałem. Cały czas go kochałem. Pomimo tego, co mi zrobił. Tak było i już.

Następnego dnia byłem już w szkole. Juna nie widziałem przez cały dzień. Nie poinformowałem go wcześniej o wyborze, jakiego dokonałem, więc czułem się trochę głupio, gdy stałem przed szkołą czekając, aż wyjdzie. Skąd wiedziałem, że jest? To proste- widziałem go na lekcjach. Niestety, na przerwach bardzo szybko znikał i pojawiał się w klasie kilka sekund przed nauczycielem.

Gdy tak stałem i myślałem, przez małą sekundkę mignęła mi blond czupryna, za którą pobiegłem.
- Jun!- Krzyknąłem, a ten bardzo szybko się odwrócił. Wpierw zobaczyłem w jego oczach szczęście, ale zamieniło się w smutek.
- T-tak?- Jąkał się. Dla mnie to również było niezręczne, zwłaszcza, że postanowiłem go odrzucić.
- Może my iść gdzieś porozmawiać?- Tak, to była bardzo niezręczna sytuacja. Idąc do parku koło szkoły zastanawiałem się, jak bardzo źle on może się czuć. Niestety, nawet jak myślałem o tym bardzo intensywnie, nie wiedziałem jak go pocieszyć. W końcu zrezygnowałem z tego, nigdy nie byłem dobry w pocieszaniu, a nawet pogarszałem sprawę. Za to, jeżeli chodziło o rady byłem mistrzem. Zabawne, prawda?

Dotarliśmy do parku i chwilę później siedzieliśmy na Tej ławce. Od razu zapadła jeszcze bardziej neizręczna cisza, niż w tedy, gdy szliśmy w to miejsce. Siedzieliśmy tak z dziesięć minut, żaden z nas nie chciał się odezwać jako pierwszy, ale ja musiałem to zrobić. Po coś tutaj go przyprowadziłem.
- Etto....- Byłem tak zestresowany, że zapomniałem słów, które wcześniej przygotowałem i musiałem improwizować. Już miałem się znów odezwać, gdy on to zrobił.
- Musze wiedzieć. Kogo wybrałeś?- Gdy to mówił, spojrzał mi w oczy i dopiero teraz zobaczyłem jego wory pod oczami, które były bardziej widoczne, niż powinny, ze względu na to, ze przez te trzy dni zbladł. "Czy on jadł cokolwiek? Pił? Spał?" Zadawałem sobie te głupie pytania w głowie, pomimo tego, że już znałem na nie odpowiedź.
- Ja...- Przełknąłem gulę w gardle- W-wybrałem... Jego...- Mówiłem patrząc mu ze strachem i obawą w oczy. Zobaczyłem w nich wielki ból i smutek. On odwrócił szybko głowę. Siedział jeszcze chwilę, po czym bez słowa sobie poszedł. Zrobiło mi się go szkoda, ale co mogłem poradzić, jak kochałem właśnie Toina?
Patrzyłem na jego plecy, które szybko znikały z moich oczu. Kilka razy wycierał twarz, zapewne mokrą od łez. Naprawdę mi na nim zależało, ale nie potrafiłem odpowiedzieć tymi samymi uczuciami, co on. Chciałem się z nim przyjaźnić, nawet bardzo, ale nic nie mogłem poradzić na zaistniałą sytuację.

Patrząc na jego znikające plecy coraz bardziej bolał mnie fakt, ze również traciłem przyjaciela. Gdy już całkiem zniknął, zniknęły jakiekolwiek szanse na odwrót.





Minął tydzień, a ja w ogóle nie widziałem się z Junem. Nie było go ani razu w szkole, a ja bałem się z nim skontaktować. Zastanawiałem się przez ten cały czas, czy kiedyś będzie szansa na to, byśmy znów byli przyjaciółmi. Tak, przyjaciółmi. Zdałem sobie sprawę z tego dopiero, gdy go straciłem. Dlaczego? Dlaczego musiał się we mnie zakochać? Dlaczego to wszystko zawsze musi być takie trudne?

Po kilku minutach wróciłem do domu w dość kiepskim humorze, a przez to, że musiałem wyjść z psem bardziej zniesmaczony. Chciałem po prostu zakopać się w kołdrze i usnąć. Tylko tyle: zapomnieć o wszystkim. Czułem, że coś jest nie tak- pewnie chodziło o Juna, ale co ja mogłem zrobić? Nie kochałem go!
Zawołałem psa, zapiąłem go w szelki i wyszliśmy. Zdecydowałem, że przejdziemy się na dłuższy spacer i na miejsce wybrałem skwerek niedaleko mojego domu, jakieś pięć minut drogi. Od razu uderzył mnie zapach kwiatów, gdy mijałem murek, który oznaczał wejście do pięknego ogrodu, z którego pochodziła owa woń. Kąciki moich ust lekko uniosły się w górę. Gdy znaleźliśmy się na polanie, puściłem go, a ten zaczął biegać wokoło mnie. Wpierw zatrzymał się i zaczął niuchać dookoła.
- Co jest, maleńki?- Zapytałem, a on zaczął cicho warczeć. Spojrzałem w miejsce, w które on patrzył. Ewidentnie ktoś tam był. Podszedłem bliżej i widok mnie zamurował. Toin całował się z jakimś chłopakiem. Ze zdziwienia otworzyłem usta, ale nic nie zdołałem powiedzieć. Po chwili skończyli się całować. Toin podniósł wzrok i nasze oczy zetknęły się.
- T-ty....- Wyjąkałem. Poczułem się jak zabawka. - Z-zabawiłeś się mną!- Krzyknąłem wilgotnym głosem. Toin nic nie odpowiedział, tylko patrzył na mnie swoim obojętnym wzrokiem.- MÓW!- Krzyknąłem raz jeszcze, ale znów nic nie odpowiedział. Stałem tam i ze łzami w oczach patrzyłem na jego- zimne i obojętne na uczucia.
- Przepraszam. Zrobiłem to, bo pokłóciłem się ze swoim chłopakiem. Wybaczył mi, więc jest dobrze. A, jeszcze jedno. Nie musimy już zrywać, prawda? Wszystko już wiesz, co i jak
- Nienawidzę cię...- Wyszeptałem, by po chwili wykrzyczeć mu te dwa słowa w twarz- Nienawidzę cię !!! Ja cię kocham, a ty mnie wykorzystałeś! - Odbiegłem, a za mną podążał, jak zwykle wierny, pies. Wbiegłem w jakąś mniej zaludnioną uliczkę. Znalazłem ławkę i usiadłem na niej. Gdy moja złość trochę opadła, zadzwoniłem do Yuki, ale odezwała się poczta głosowa, więc wybrałem numer do Ukyo. Po trzech sygnałach usłyszałem spokojny i cichy głos mojego przyjaciela.
- Halo?- Zapytał, a z moich oczu w końcu uleciały łzy.- Halo? Kei?- Powtórzył, a ja chlipnąłem do słuchawki.- Co się stało?
- Z...Zdradził mnie...
- Co?
- O-on... Powiedział, ż-że...Że byłem mu potrzebny, alby jego chło-opak był zazdrosny...- Płakałem.
- No i czemu płaczesz? W końcu się rozstaliście. Wybacz, ale... Taka prawda. Teraz będziesz mógł być z Junem
- A-ale ja go nie kocham- Zaprzeczałem, bo kochałem Jego.
- Kochasz- Powiedział głośno i stanowczo, z czego się zdziwiłem. On i asertywność? I do tego taka śmiałość?- Kochasz- Powtórzył.- Wiem to. Wiedziałem. Odkryłem to, w tedy w parku. Stałeś i patrzyłeś się na Juna, gdy bawił się z dziećmi. Twoje oczy mówiły więcej, niż usta i widać w nich było uczucia. Patrzyłeś centralnie na niego, nie mogąc się oderwać...- Zamurowały mnie jego słowa. Nie płakałem, a moja twarz wyrażała zdziwienie. Jakim cudem?- Zrozum to wreszcie. W razie czego możesz wpaść- Dopowiedział i rozłączył się, a ja trzymałem telefon przy uchu jeszcze długą chwilę, zanim otrząsnąłem się z szoku.
Nagle zerwałem się z ławki i pobiegłem do domu, wcześniej zapinając psa na smycz. Gdy minąłem próg, szybko odpiąłem psiaka i nikomu nic nie mówiąc (miałem przez to później kłopoty), wybiegłem najszybciej, jak się dało. Zatrzymałem się, jak głupi. Przecież nie wiedziałem, gdzie Jun mieszka! Szybko wyciągnąłem telefon i poprosiłem w SMSie Yuki o adres blondyna. Zrozpaczony stałem jak głupi na ulicy i czekałem. "Jest!" Krzyknąłem w myślach, gdy usłyszałem cichą melodyjkę zwiastującą nową wiadomość. Pobiegłem bardzo szybkim tempem na przystanek autobusowy. Aby tam dojechać musiałem przejechać przez cztery przystanki autobusem, który jak na złość się spóźniał. Kląłem w myślach na kierowcę i jak na zawołanie pojawił się wyczekiwany pojazd. Wsiadłem i zająłem najbliższe miejsce pod oknem. Na szczęście nie było korków, więc po kilku minutach znów biegłem i z mobilną mapą w telefonie szukałem  odpowiedniego budynku. Znalazłem! Numer 43! Nagle dopadł mnie ogromny stres." Co ja mu powiem? Wybaczy mi?" Takie i podobne myśli nachodziły mnie długo. Dopiero po dziesięciu minutach odważyłem się zadzwonić do drzwi. Nie musiałem długo czekać, aż ktoś otworzył mi drzwi. Była nią szczupła, blond włosa kobieta po trzydziestce.
- Dzień dobry- Uśmiechnęła się promiennie. To po niej Jun miał uśmiech. Taki... Delikatny, szarmancki z nutką dzikości- W czym mogę pomóc?
- Dzień dobry- Skłoniłem się- Czy jest może Jun?
- Niestety nie, jest u kolegi i będzie tam nocował. Czy coś przekazać?
- Nie, dziękuję. Miłego wieczoru- Odszedłem, gdy odpowiedziała. Zrezygnowany wróciłem do domu. "Co robić?" Pomyślałem i padłem na swoje miękkie łóżko, zatracając się w myślach. Czy rzeczywiście kochałem Juna? Czy chciałem z nim być? A co ważniejsze, czy on mi wybaczy?


2 komentarze:

  1. Ten rozdział jest świetny! Nie spodziewałam się, że Kei wybierze jednak swojego byłego, wręcz zupełnie mnie to zaskoczyło. Dobrym zwrotem akcji była również zdrada Toina. Uwielbiam czytać twoje opowiadania! Jesteś super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo dziękuję za przemiłe słowa! <3 Zmotywowałaś mnie do szybszego napisania prologu c:

      Usuń

Poproszę o twój komentarz ~`<3