czwartek, 23 października 2014

~ Singing our song~ 15

Po skończonych lekcjach zagadał do mnie Tokiya :
- hej, Yuu. Masz czas dzisiaj ? Bo dawno nigdzie nie wychodziliśmy...
- nie, wybacz. Jestem zajęty...
- a co będziesz robił ?
- a różne rzeczy...
- na przykład ?
- oj tam, nie istotne. Wyjdźmy z sali, już nikogo nie...
- Yuiji !!! Ostatnio zacząłeś mnie unikać ! Co ci zrobiłem ?!
- co....? Przecież ja...
- Wczoraj ! Wczoraj widziałem jak siedziałeś z Saori-chan w kawiarni !!!
"Cholera !..." pomyślałem, a Tokiya kontynuował.
- wolałeś się spotkać z nią, niż ze swoim kochankiem ?!
- t-to nie tak, bo...
- bo co ?!- Szybko przerwał mi Tokiya z nutką desperacji w głosie - ... znudziłem ci się, tak ?
- nie ! To nie prawda !
- to kochaj mnie jak należy ! Jesteś podły, Yuu. Nienawidzę cię !- Tokiya szybko mnie wyminął. Wziął swoje rzeczy i wybiegł z sali. Pobiegłem za nim.
- Heeeej !!! Tokiya, stój ! Wyjaśnijmy to wszystko na spokojnie !- chwyciłem jego ramię, ale wyszarpał je.
- nie dotykaj mnie !
- daj mi to wyjaśnić !
- chcesz wyjaśnić ? Czyli coś było ! Jeżeli nic by nie było, to nie byłoby czego wyjaśniać !-
Nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć. To była prawda, że zacząłem go unikać, ale nie robiłem tego specjalnie. Natomiast między mną, a Saori nic się nie wydarzyło. Pomagała mi wybierać prezent dla Tokiyi.
- ... Tokiya....- powiedziałem z delikatnością i lekką nutą desperacji.
- puszczaj mnie, idioto !- Tokiya wyślizgnął się z moich rąk, odepchnął mnie i uciekł. Chciałem za nim pobiec, ale nie dałem rady, ponieważ gdy upadałem, wykręciłem kostkę.
  Obolały wstałem, zadzwoniłem do szefa prosić o jeden dzień wolnego.i wytłumaczyłem dlaczego nie mogę przyjść. Dzięki bogom szef zgodził się zmienić mi pracę z dziś na pojutrze, ale miałem przynieść zwolnienie lekarskie. Pomaleńku szedłem z obolałą kostką do domu. Po drodze spotkałem "pieski".
- ooo, patrzcie, zdrajca ! Niech zapamięta, że nas się nie lekceważy !
Pobiliśmy się. Podczas bójki straciłem przytomność. Byłem sam na kilka osób, to oczywiste, że nie dał bym rady. Obudziłem się w i rozejrzałem po pokoju. Zobaczyłem tylko Mio.
- mm... gdzie ja jestem ?...
- Yuu, obudziłeś się. Jak to dobrze ! Jesteśmy w szpitalu- powiedziała zatroskana.
- ile już tutaj leżę ?
- półtora dnia
- a... był tu Tokiya ?
- nie
- czy on wie, że tu jestem ?
- niedawno do niego dzwoniłam. Czy coś jest nie tak ?
- nie, a coś się stało ?
- nie chciał rozmawiać, więc tylko mu powiedziałam, że leżysz w szpitalu i się rozłączyłam.
- aha...
- a co się stało ?
- eee tam, mała sprzeczka...
- to dobrze, że mała
- ano. A... kto mnie tu przyniósł ? Co się ze mną stało ?
- pobiłeś się z kimś i to ostro. Jakaś pani, która przechodziła, zobaczyła cię nieprzytomnego i zadzwoniła po karetkę. Miałeś szczęście.
- mhm. A która godzina ?
- po 16
- dziękuję, a wiadomo kiedy wy...
- Yuu !!! Nic ci się nie stało ? Wszystko w porządku ?!- do pokoju wbiegł zdyszany Tokiya.
- um... chyba jest okej...
- To ja was zostawię...- powiedziała Mio i wyszła z pokoju.
- czy... dalej jesteś zły ?- Ostrożnie powiedziałem, trochę bojąc się odpowiedzi.
- tak. Masz siłę, aby porozmawiać ?
- tak...- odparłem niechętnie. Chciałem, aby jego prezent był niespodzianką...
Zapadła niezręczna cisza.
- więc...- powiedział Tokiya.
- ...
- powiedz coś ! Dlaczego z nią byłeś ? Dlaczego mnie unikasz ?! Już mnie nie kochasz ?!
-.to nie tak
- a jak ?!
- ja...ja...echm...
- nawet nie jesteś ze mną szczerzy! Powiedz to teraz ! Już ! W tej chwili !
- o co chodzi ?!
- zakończ to tu i teraz ! No już ! Powiedz mi to !
- nie chcę z tobą zrywać !
- to powiedz mi, dlaczego z nią byłeś !
- nie mogę !
- zdradziłeś mnie !
- nie prawda !
- to wytłumacz to !- Tokiya wyjął telefon i pokazał zdjęcia z zakupów na których byłem z Saori. "Nie dobrze... myśli, że coś zaszło..." pomyślałem i powiedziałem:
- to o niczym nie świadczy !
- a to ?! - pokazał drugie zdjęcie, na którym wyglądamy jak byśmy się całowali.
- to nie tak ! Nic nie między nami nie zaszło !
- widziałem co innego !
- wiem, że źle to wygląda, ale nie całowaliśmy się ! Przysięgam !
- a jak to wytłumaczysz ?!
- Saoi-chan tylko pomagała mi z szalikiem, ponieważ nie miałem wolnej ręki by go zawiązać !
- widzę co innego ! Jesteś podły i kłamiesz ! Nienawidzę cię ! Mam tego dość !
- c...co?...jak to....to...
- głuchy ? To koniec !
- nie, czekaj, Tokiya !
- nie mów mi po imieniu. Od dzisiaj jesteś dla mnie obcym mężczyzną. Żegnaj...- powiedział Tokiya. W chwili, gdy wychodził, rzucił przez ramię:
- a ja cię naprawdę kochałem... żałosne.
Jedyne co później usłyszałem, to zamykanie drzwi. Po dłuższej chwili dotarło do mnie co się stało.
- czyli to koniec... Hę? To moje łzy? J-ja płaczę... Tokiya. Tokiya, Tokiya, Tokiya !!!- Szybko zrzuciłem kołdrę i zamierzałem pobiec za nim. Wstałem i od razu upadłem. Miałem pożądanie skręconą kostkę. Próbowałem wstać, ale nie miałem w ogóle siły. Starałem się i próbowałem wszystkiego,ale nie skutecznie. W końcu zrozumiałem, że nie dam rady się podnieść. Że jestem wyczerpany. Bolesna rzeczywistość dotarła do mnie tak nagle, że poczułem, jakby coś na mnie spadło...
To był Nasz koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poproszę o twój komentarz ~`<3