poniedziałek, 3 listopada 2014

~Singing our song~ 20 [NARESZCIE !]

Łapcie bardzo długo wyczekiwany rozdział. Nie rozpisuję się, ponieważ jestem zmęczona. Pisałam go aż do teraz. Dzięki Bogu zaczęłam betować rozdziały na bieżąco z pisaniem.
Miałam się nie rozpisywać, khe, khe. No nic, łapcie ......


 
 "Znowu ten pieprzony palant !" Pomyślałem, gdy zobaczyłem Sato przed stacją, niedaleko mojego domu. Dzięki Bogom nie zobaczył, że wychodzę przez furtkę. Jeszcze tego mi brakowało, żeby ten idiota nachodził mnie w domu. Przeszedłem na drugą stronę ulicy udając, że niby tylko tędy przechodziłem i kierowałem się w stronę kafejki, przekradając się do niej. Wziąłem kawę i małe lody na wynos, poczym wyszedłem. - Akuku kwiatuszku- usłyszałem delikatny i mega słodki głos Sato.
-Aa! Kur... nie strasz mnie !
- hm, czyli w drodze na uczelnię tutaj się zatrzymujesz. Dobrze wiedzieć
- Nie zatrzymuje się
- Zatrzymujesz
- Jak tam sobie wymyślisz. Ja muszę iść. Nie Łaź za mną
- Ale dlaczego?
- Bo nie życzę sobie tego
- Muszę za tobą chodzić
- dlaczego niby?
- ponieważ muszę cię w sobie rozkochać ponownie
- Nie żartuj sobie ze mnie. Nie jestem jakimś debilem
- Nie żartuję i wiem, że nie jesteś. A wiesz co?- Spojrzałem się na Sato pytającym wzrokiem.
- Jak zwykle, gdy jesteś kimś podirytowany, wydymasz lekko policzki. To słodkie- Moje serce zabiło odrobinkę szybciej, ale tak samo łatwo dało się uciszyć.
- Nie, nie jestem słodki
- Jesteś. I wiesz co? Zmieniłeś się. Teraz już wyglądasz jak seme
- Jesteś wredny
- A ty słodki
- Nie
- Tak
- Nie. O cholera, spóźnię się!
- Papa ! Bezpiecznej drogi !
- Wzaj....- Urwałem. Jeszcze by było, że się o niego martwię, chcę być miły, albo, że go lubię. Pobiegłem do stacji i w ostatniej sekundzie zdążyłem na pociąg.
- Uffff, zdążyliśmy- Odpowiedział nie kto inny, jak Sato.
- Co ty tu robisz?
- też tędy jadę. Mam po drodze do ciebie, więc wpadam
- niech cię- powiedziałem i usiadłem, a on obok mnie. Zrobiłem się bardzo senny i usnąłem. Od dwóch nocy nie mogłem usnąć, bijąc się z myślami. Obudziłem się gdy Tokiya lekko szturchnął mnie w ramię.
- mmmmnnn, co jest?- Zapytałem śpiący.
- tak jakby....ettooo....
- chwila.... GDZIE MY JESTEŚMY?!KTÓRA GODZINA?!
- jest 10.54....
- Co kurna?! Jak to się stało ?!
- byłeś śpiący, patrząc na ciebie, też byłem, położyłem się na twoim ramieniu, a ty na mojej głowie i usunąłem. Obudziła nas starsza pani. Tutaj jest ostatnia stacja...
- Idiota ! Przez ciebie nie ma mnie na wykładach!- Gdy skończyłem na niego krzyczeć, chciałem coś jeszcze dopowiedzieć i wstać, ale Sato mnie pocałował. Przerwał i włożył swój język w moje usta. Nasze języki wirowały w dzikim tańcu, to było niesamowicie przyjemne. Przypomniały mi się po raz kolejny nasze wspólnie spędzone chwile. Odruchowo objąłem go w biodrach i przysunąłem go do siebie, a on wbij się mocniej w moje usta.
- mmmmnn....- Usłyszałem cichy jęk, który zniknął w moich ustach. Nagle się ocknąłem. - Chwila, chwila, chwila ! Co ty robisz? Prze...- Sato znów wbił się w moje usta, tym razem lekko zasysając je.
- P-przestań! Ja nie- Tokiya po raz kolejny zaatakował, tym razem siadając mi na nogach w rozkroku. Trzymał mnie tak mocno, że nie mogłem się wyrwać. Byłem zszokowany i ciągle zaspany. Nie wiedziałem, jak mam zareagować na tą sytuację, nie wiedziałem gdzie podziała się moja siła.
- Powie...- I znowu to samo. Nagle znalazłem w sobie dużo siły, która pojawiła się znikąd i zepchnąłem natarczywego chłopaka z kolan, po czym pobiegłem przed siebie, zostawiając go samemu sobie. Biegłem ile tylko sił w nogach. Skręciłem na jakąś polankę. Położyłem się na niej, zakrywając dłońmi twarz.
- głupek- powiedziałem sam do siebie.
- jestem wielkim idiotą...- Czułem jak cała twarz mi płonie. Byłem mega szczęśliwy z nie wiadomych dla mnie przyczyn. Było mi gorąco i czułem jak lekko płonie mi twarz. "Głupek, głupek, głupek, głupek ! Dlaczego mu na to pozwoliłem?! On specjalnie patrzył się na mnie tymi maślanymi oczami! Opanuuuuuuuj się człowiekuuuuuuu !" Mówiłem w duchu do samego siebie. Przeturlałem się ze dwa lub trzy razy i pomyślałem "Chwila! Nie zachowuj się tak jak kiedyś. Co ty, baba jesteś? Zakochana nastolatka? Nie pamiętasz co się działo przez ostatni rok? Ogarnij się, bo znowu wpadniesz, a masz już chyba dość bólu, co?" Skarciłem się w duchu, poczym położyłem się w bezruchu. Usnąłem opatulony dość długą trawą, śpiewem małej gromadki ptaków i szumem drzew. Co jakiś czas słyszałem jak jakiś owad przelatuje niedaleko mnie, jak chmury przesuwają się po niebie, zasłaniając czasem promienie słoneczne padające na moją twarz. Było naprawdę przyjemnie.... Obudziłem się koło 16. Wstałem, otrzepałem się ze źdźbeł trawy, chwyciłem torbę i starałem się wrócić na stację. Po 40 minutach jakoś ją znalazłem. Znalazłem rozpiskę jazdy i wyczytałem, że tramwaj wyruszy za 5 minut. Wsiadłem do "4". Po chwili tramwaj ruszył. Jechałem dobre półtorej godziny, jak nie więcej. Nie zdziwiłem się, przecież Tokyo jest duże. Gdy wysiadłem była już godzina 18:57. Szybko pobiegłem do metra. Po 2-3 minutach byłem niedaleko domu. Wbiegłem zdyszany przez drzwi wejściowe, a tam przywitał mnie mój pies- Kaz. Szybko z nim wyszedłem, zjadłem coś i odpowiedziałem Mio całą historię z dzisiaj. Nic nie mówiła, tylko lekko figlarnie się uśmiechała. Po chwili skończyłem opowiadać, a ona zaczęła chichotać. Trochę obrażony poszedłem się umyć, a potem spać. Lepiej mi się spało, ale w razie czego wolałem wziąć tabletki nasenne i usnąłem, wyczerpany całym dniem. Śniła mi się "moja" polana, którą dzisiejszego dnia odkryłem. Pomimo bardzo głupiego zachowania Sato spało się przyjemnie. To był jeden z najprzyjemniejszych snów. Byłem po prostu szczęśliwy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poproszę o twój komentarz ~`<3