niedziela, 9 listopada 2014

~Singing our song~ 21 ¹

Konicchiwa !
Wstawiam 1 część opowiadania. Druga będzie także interesująca, co pierwsza. Drugą może uda mi się także wstawić. A będzie też długa. To zależy właściwie od Edenka (moja wena XD nazwałam ją), więc zmotywujcie go jeszcze bardziej !   Teraz się cieszcie ludziska, 21 rozdział już na was czeka....

Cz. 1
W drodze na wykłady znowu zaszedłem do kafejki. Kupiłem to co zwykle i poszedłem do metra, po cxym wszedłem do tramwaju. Spotkałem tam Saori-chan.
- Idiota !- Oberwałem jej torbą w brzuch.
- Hm! Ej, za co to?- zapytałem lekko podirytowany. Jak na kobietę, to ma ona sporo siły.
- Koncert! Zapomniałeś!
- O cholera, Przepraszam!- Znowu oberwałem.- Hghmnpffffff!!! Tak tak, zasłużyłem na to, wiem.
- No to co sie takiego stało, hę?
- Skąd niby wiesz, czy coś się stało?
- Zapominasz o czymś ważnym tylko w tedy, gdy coś się wydarzyło. Więc słucham- Musiałem jej opowiedzieć o wczorajszym dniu, inaczej męczyłaby mnie do śmierci.
- uwaaaaa ! Cieszę się!
- niby z czego? Ja nie mam z czego się cieszyć
- no jak to?
- tak to
- oj dobra, dobra a znasz newsa? Mówiłam ci?
- niby o czym?
- Sato-kun jest na mojej uczelni. Mamy inne kierunki, więc wcześniej się nie spotkaliśmy. Natomiast przedwczoraj się spotkaliśmy przez przypadek. Miałam ci powiedzieć wczoraj, ale tamta sytuacja...
- wiem, wiem. I co ma to wspólnego ze mną?
- a no zgadnij
- sądząc po twojej wypowiedzi to...
- ups! Wysiadam, papa. Uważaj na siebie!- Krzyknęła dziewczyna, po czym pobiegła przed siebie.- Saori...chan...echm- Nawet nie dała mi dokończyć zdania. Odblokowałem wyświetlacz w telefonie i puściłem Linking Park.
Gdy w końcu była moja stacja, wysiadłem i skierowałem się na uczelnię. Przed wejściem nie widziałem Sato. Zdziwiłem się, bo on zawsze na mnie czekał. "Chyba odpuścił... A chrzanić to, idę do środka.". Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Na wykładach zastanawiałem się, dlaczego Sato tak bardzo o mnie walczy." On wie, że już nic z tego nie będzie, więc po co się stara?", "Dokąd to prowadzi?", "Czy nasz były związek miał kiedykolwiek sens?", "Czy... On mnie kocha?". Te myśli zachodziły mnie bez przerwy, a wykłady mijały i mijały, a ja nie zwracałem na nie uwagi. W końcu lekko przysnąłem. Obudził mnie mój kolega z wydziału.
- Buu !
- Aa ! Kurna, Kurosawa-Kun !
- no co?
- nie budź mnie tak
- dobra, dobra, hahaha! Ej, Ijiri-kun, pójdziesz z nami na imprezę? Będą dziewczyny z innego uniwerka i wynajmujemy też tam pokoje. Co ty na to?
- nie lubię imprez...
- oj no dawaj!
- a zostawisz mnie w spokoju?
- tak
- posiedzę z pół godziny i idę
- okej, okej, teraz chodź, bo na nas czekają !
- teraz?
- tak. Bierz rzeczy i idziemy !
- ughh, no dobra- Burknąłem pakując swoje rzeczy. Wyszliśmy z sali, zeszliśmy schodami w dół i wyszliśmy z grupką znajomych z budynku. Przed uniwerkiem za bramą czekała na nas grupka dziewczyn. Podeszliśmy do nich.
- Oooo, Yuu !- Powiedziała brunetka.
- S-Saori...- Odpowiedziałem dziewczynie zszkowany.
- przyszedł z nami jeden chłopak, nie gniewacie się?- Powiedziała jakaś prosta i cycata blondynka. Niedobrze mi się robi, gdy widzę takie wymizdrzone lalki.
- Oto Sato Tokiya- Powiedziała jakaś inna blondyna. Wzdrygnąłem się na to nazwisko i spojrzałem na chłopaka, którego do tej pory nie widziałem.- Yuiji-kun, witaj !...
- C-co.... Mm, hej....
- no nie no. I wy się znacie? Jaki ten świat mały
- co nie?- Odpowiedziała mojemu kumplowi Saori, po czym zaczęła przedstawiać wszystkie 6 dziewczyn po kolei. Wszystkie pożerały mnie wzrokiem. Jedne subtelnie, a inne trochę mniej. Było to po nich widać, każdy by się domyślił, gdyby się na nie patrzył. "Głupie i naiwne" pomyślałem patrząc na każdą z osobna.
Po poznaniu się poszliśmy do baru i trochę popiliśmy.
- Neee, Ijiri-kuuuun. Zaaagraaaaj cooooś- powiedziała mocno wstawiona blondi
- hę?
- przyniosłeś giiiiktaaaaarę !
- Yuu, zagraj im "My heart wihout you"- Zaproponował delikatnym głosem Tokiya
- a-ale...
- Prooooooszę!- krzyknęła cycata tlemiona, po czym wtuliła moje ramię między jej biust." Zrobię wszystko, aby mnie nie dotykała" pomyślałem i wyjąłem gitarę. Zagrałem im ten kawałek. Masa wzruszonych oczu na mnie patrzyła, a w szczególności orzechowe tęczówki, które wybijały się z nich wszystkich. Starałem się w nie nie patrzeć, ale to było trudne, ponieważ te oczy przewiercały mnie na wylot. To także były Te, które tak bardzo kochałem, których tak bardzo pragnąłem dniem i nocą, w które już zawsze chciałem patrzeć...
Skończyłem grać i usłyszałem piski, wiwaty i brawa. Lekko się zarumieniłem, ale nie było tego widać. Za to Sato rumienił się i to bardzo, miał też łzy.w oczach. Nagle rzucił się na mnie żółty pustak w obcisłym różowym topie.
- Łaaaaaał! To było niesamowicie piękne! I cudaśne! I słodkie! I w ogóle!- Blondi coraz bardziej wbijała się biustem w moje ramię. I bidulka myślała,że to jej w czymś pomoże. "Cholera, mogłem to przewidzieć... Ten alkohol ryje mi głowę" pomyślałem zniesmaczony rozpustnością wstawionej laleczki Barbie.
- przepraszam, muszę do toalety...- Powiedział Sato, który  dalej miał łzy w oczach i był czerwony na twarzy, po czym wstał i wyszedł. Odprowadzałem go wzrokiem. Z jednej strony myślałem, że już się odczepi, a z drugiej było mi go szkoda. Przecież nikt by nie chciał się tak czuć.
Miłego 5, 10, 15, 20 minut, a Sato dalej nie wrócił.
- Hyeeeeeej, Yuyuuuuuuś !- Powiedział spity Kurosawa-kun.
- Yuyuś...- Powtórzyłem po nim z niesmakiem.
- Neeeeee, idź poszukać Satuuuusia !- Krzyczał pijany blondyn. Robił się nieznośny, gdy był pijany.
- dlaczego ja?
- ty się z nim znasz, a Saoruś nie wejdzie do męskiego kibeeeelkaaaa !
- odmawiam
- prooooooszę ! Proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proooooooszę !
- no dobra, dobra. Rany, jakiś ty upierdliwy
- dziengi !
Odłożyłem gitarę, po czym wstałem i wyszedłem z pokoju. Skierowałem się schodami w górę do pokoi, które wynajeliśmy. Nie było go w żadnym z pięciu pokojów., więc poszedłem to toalet. Wszedłem do środka.
- oooi, Sato-kun! Jesteś tu?
- ... Y...Yuu?-Zapytał cichy i podłamany głos.
- Ijiri-kun, jeśli można- Powiedziałem i drzwi trzeciej kabiny od lewej się otworzyły. Nikt nie wyszedł, więc podszedłem.
- Kazali mi cię zawołać
- czyli nie przyszedłeś tutaj, bo się martwiłeś, tylko ci kazali ?
- tak- Odparłem szczerze i sucho jak zawsze. Na tę odpowiedź, łzy poleciały blondynowi po policzkach. Nagle wstał, złapał mnie za nadgarstek i mocno pociągnął do jednego z pokoi.
- hej, puszczaj! Co ty sobie myślisz, co, idioto?! Głuchyś? Puść mnie! Zostaw!- Krzyczałem i wyrywałem się, ale to nic nie dawało, ponieważ w szybkim tempie znaleźliśmy się w pomieszczeniu. Sato zepchnął mnie do środka i zamknął drzwi.
- co ty sobie...- Urwałem. Sato wbił się w moje usta. Złapał za ramiona i przywarł do mojej klatki,   ja plecami do ściany.- Prze....- Dalej próbowałem się uwolnić, lecz bezskutecznie. Alkohol coraz bardziej na mnie działał i już się nie wierciłem. Tylko stałem. Sato skończył mnie całować, łzy leciały mu przez cały czas, a ja zdziwiony, przyglądałem się jego twarzy.
- nie dotykaj jej... Nie dotykaj jej!- Krzyknął do mnie zapłakany.
- ale o co ci...- Nie dał mi skończyć zdania i znowu krzyknął zrozpaczony- Tej pustej blondyny! Nie chcę, abyś jej dotykał! Nie chcę, abyś dotykał kogokolwiek oprócz mnie !- Nic nie odpowiedziałem. Sato łkał tuż przede mną, a ja nie wiedziałem co zrobić. Zakrył swoją twarz dłońmi i przytulił się do mnie, ciągle płacząc. Wyglądał tak słodko i bezbronnie. Odruchowo go przytuliłem, a on zaczął mówić.
- Ja... Ja cię dalej kocham. Cały czas kochałem i myślałem o tobie. Byłem z Iseiem-kunem, ponieważ chciałem, abyś ty też był zazdrosny o mnie, jak ja o ciebie. Potem dowiedziałem się od niego, że potajemnie ze sobą chodzicie, a gdy niedługo po tym zobaczyłem was w parku... Nie wytrzymałem. Teraz wiem, że to wszystko nie prawda. Saori-chan mi wszystko wyjaśniła. To, że nie byliście i nie jesteście razem, oraz to, że Isei-kun chciał mnie tylko przelecieć. Wkurzyłem się i uderzyłem go, po czym zerwaliśmy. Poczułem wielką ulgę i w tedy właśnie zrozumiałem, że to Ciebie dalej kocham. Próbowałem cię znaleźć i wytłumaczyć ci wszystko, ale... Po prostu zniknąłeś. Szukałem cię i szukałem, ale nie mogłem znaleźć. Aż do tamtego dnia... Byłem taki szczęśliwy...- Nic nie odpowiedziałem, ponieważ nie wiedziałem co. Nagle Sato podniósł głowę i spojrzał się na mnie, cały czas lekko płacząc.
- Nic nie odpowiesz?- zapytał bardziej zdruzgotany niż wcześniej, o ile to było możliwe.- Bo nie wiem co...- Powiedziałem szczerze, to było najlepsze rozwiązanie.
- powiedz, że mnie dalej kochasz
- dobrze wiesz, że nie mogę, ponieważ tak nie jest- Słysząc to, wtulił się we mnie jeszcze bardziej i zaczął usypiać. Mi też alkochol zaczął się coraz bardziej udzielać. Wziąłem go jak księżniczkę i położyłem na jednym futonie, a sam się przebrałem i poszedłem spać na drugim.
Rano obudziłem się z lekkim kacem obok Sato. On był wtulony we mnie. W pokoju oprócz nas nie było nikogo. Całe szczęście. Próbowałem go od siebie odkleić. Oczywiście, bezskutecznie. Zrezygnowałem z tego pomysłu i po prostu się znów położyłem. Chwilę później Sato sam się odkleił i przewrócił na drugą stronę, przywierając do mnie plecami. Znów spróbowałem wstać ale się odwrócił i złapał za kimono. Podałem mu jeszcze ciepłą kołdrę przesiąkniętą moim zapachem. On szybko ją złapał, powąchał i się uspokoił. To było słodkie. Cichutko się zaśmiałem, ale od razu też skarciłem w myślach. Przecież to był chłopak, który brutalnie złamał mi serce. Ale w tym momencie wyglądał tak uroczo i bezbronnie, że każdy by się przełamał. Delikatnie pogłaskałem go po głowie, a ten cicho zamruczał i się obudził. Szybko zabrałem rękę.
- Mmmn, dzień dobry, Yuu
- Mów mi Ijiri-kun. Dzień dobry
- Mógłbyś skończyć udawać niedostępnego?
- Nie udaję
- Tak? A co to było przed chwilą?
- Co? Ja nic nie zrobiłem
- Pogłaskałeś mnie
- Nie prawda
- Prawda
- Nie i to ty się do mnie przymilałeś
- Nie dziw mi się, przecież cię kocham- Na te słowa serce zabiło mi szybciej, ale je stłumiłem po dłuższej walce ze samym sobą.
- Idę się myć, cze
- Papa! A i jeszcze coś...- Spojrzałem się na niego podejrzliwym wzrokiem- Kocham cię. I to mocno- Zrobiłem zażenowaną minę, nie za to, że powiedział te słowa, tylko dla tego, że poczułem się lekko szczęśliwy i właśnie to mnie dobiło.
- Debil- Odpowiedziałem i wyszedłem aby się umyć. Zapukałem do jednego z pokoi i lekko uchyliłem drzwi. Zobaczyłem jedną z par. Byli rozebrani, ale na szczęście przykryci kołdrą. Wiadomo, co musieli robić. Zamknąłem drzwi i poszedłem się umyć. Zrezygnowałem z pomysłu sprawdzenia innych pokoi, ponieważ na pewno skończyło się to tak samo. Rozebrałem się i wszedłem do łazienki z kilkoma prysznicami. Rozebrałem się, wszedłem do jednej kabiny i umyłem się. Wytarłem się, ubrałem i wyszedłem. Kilka osób już wstało. Przywitaliśmy się i poszliśmy coś zjeść i doszła reszta. Znalazłem też swoją torbę i gitarę. Po jedzeniu ubraliśmy się, dopłaciliśmy co nieco i wyszliśmy. Nie opłacało nam się już iść na wykłady, więc każdy pojechał gdzie chciał. Jedni dwójkami, a drudzy pojedynczo. Gdy wszyscy się rozeszli.
- hej Yuu, idziemy do ciebie?- Zapytał Sato.
- Jestem Ijiri- ała! Saori !- Krzyknąłem na nią, ponieważ dziewczyna uderzyła mnie w głowę.
- Oj już pozwól mu. To on wymyślił "Yuu"
- Ale...- Nie zdążyłem dokończyć, ponieważ dziewczyna znowu się zamachnęła.- No dobra....- Burknąłem.
- to ustalone. Kierunek- dom Yuu!
- Ale...- Wolałem nie skończyć ponieważ Saori spojrzała na mnie morderczym wzrokiem. Poszliśmy do mnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poproszę o twój komentarz ~`<3