wtorek, 11 listopada 2014

~Singing our song~ 21²

Łapcie drugą część. Moimzdanuem jest suodka i bardzo mi się udała, tak więc cieszcie się i radujcie ludy :D. Dłużej nie przeszkadzam i zapraszam do czytania.....
Po rozebraniu się, poszliśmy do mojego pokoju. Ooglądaliśmy filmy, a potem graliśmy na konsoli, a gdy nas znudziła, zrobiłem kolację i ją zjedliśmy.
- Neee, chłopaki, muszę iść. Dziękuję za posiłek, był przepyszny!- Powiedziała krótko włosa brunetka.
- Musisz?- Odparł jej smutny Sato.
- Odprowadzę cię. Nie chcę, abyś sama szła z daleka od ludzi, bo coś ci się może stać...
- Serio? Dziękuję, Yuu !
-...domo
- też idę ją odprowadzić. Nie chcę sam zostać w domu.
- Ok, zbieramy się chłopcy!- Powiedziała Saori, klaszcząc raz w dłonie. Nim się zorientowaliśmy, już ubierała buty, a my dołączyliśmy. Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do stacji, po czym wsiedliśmy do metra.
Gdy już ją podprowadziliśmy wystarczająco blisko jej domu, udaliśmy się znów do metra. Zdziwiłem się, że Sato idzie ciągle z mną.
- Dlaczego ciągle za mną łazisz?- Spytałem lekko podiryrowany wychodząc z nim ze stacji metra.
- bo cię kocham i chcę spędzać z tobą więcej czasu. To oczywiste
- idź do domu
- idę
- ale nie mojego !
- nie powiedziałeś tego wcześniej, więc się nie liczy
- liczy
- nie, bo "pierwsze słowo do śmietnika, drugie do dziennika"
- jesteś dzieckiem?
- tak- Zaśmiał się uroczo. Tak, był uroczy, strasznie się zmienił. Z modnego i popularnego buntownika na delikatnego i słodkiego mężczyznę.
- jak tam sobie wymyślisz.
- Nee, Yuu, czy możemy pójść do parku?
- o tej porze?
- zawszs chciałem się z tobą oglądać gwiazdy i pospacerować w blasku księżyca....- Powiedział zarumieniony i lekko speszony Sato.
- nie
- proszę!
- nie !
- możesz dla mnie zrobić tylko to?
- nie
- ale już swoją Saori traktujesz jak księżniczkę
- bo jest jedną z dwóch.
- a ja kim niby byłem? Kim dla ciebie jestem?!
- ...kochałem cię...
- a teraz?- Na to pytanie nie potrafiłem odpowiedzieć. Nie był kolegą, ponieważ się całowaliśmy. Nie był także kochankiem, bo się nie spotykaliśmy i nic do niego nie czułem. Nie uważałem go też za przyjaciela.
- milczenie oznacza zgodę- Bąknął trochę podłamanym głosem Sato, po czym chwycił mnie za rękę i pociągnął do parku. Nie protestowałem, ponieważ wiedziałem, że to pójdzie na próżno. Był uparty, ta cecha została u niego niezmienna.
Spacerowaliśmy ze 20 minut. Sato nawijał i nawijał. Czasem mówił o sobie, a czasem zadawał mi pytania, na które musiałem odpowiedzieć, ponieważ był nieustępliwy. Odziwo było przyjemnie, a spacer był romantyczny, pomimo braku przytulania, całowania się i miziania. Sato szedł p  mojej prawej. Zauważyłem, że on ciągle patrzył na moją rękę, która lekko wystawała z kieszeni. Starał się tego nieokazywać, ale i tak wiedziałem o co chodzi.
- Dlaczego się tak patrzysz?- Zapytałem, udając nieświadomego.
- nie patrzę się...- Odparł speszony. To było zabawne.
- patrzysz. Czego chcesz?
- ja.... Już nie ważne... I tak tego nie zrobisz...- Odpowiedział po chwili namysłu zrezygnowany.
- no chyba, że tak- Odparłem knując. Chwilę później wyciągnąłem prawą rękę z kieszeni kurtki, aby prowokująco wisiała. Sato patrzył się na nią jeszcze intensywniej, niż przedtem. Zaśmiałem się w duchu. To naprawdę było zabawne." Z masochisty na sadystę..." Pomyślałem.
- Nadal się nie patrzysz?- Zapytałem po chwili prowokująco.,
- Nie...- Odparł speszony, odwracając wzrok i zalewając się bardzo delikatnymi rumieńcami, które próbował ukryć.
- Ja widzę co innego
- proszę, przestań się ze mną droczyć. To okrutne...
- wiem- Gdy to odpowiedziałem, Sato skrzyżował obie ręce na żebrach i odwrócił wzrok. Wiedziałem, że naprawdę jest smutny.  Przypomniałem sobie, jak ja kiedyś patrzyłem na niego w taki sam sposób. Wyciągnąłem prawą rękę w jego kierunku, a on spojrzał na mnie i na moją rękę pytająco.
- no, dalej. Tego chciałeś- Odparłem.
- tak. Ale wiem, że znowu mnie prowokujesz. Nie jestem taki głupi...
- nie prowokuję. Troszeńkę się podroczyłem i przestałem. No, dalej, bo się rozmyślę
- obiecujesz?
- tak, ale tylko chwilę
- mhm....- Odparł Sato, po czym powoli i niepewnie chwycił moją dłoń. Gdy zobaczył, że już się nim nie bawię, złapał ją pewniej i lekko się do mnie przysunął. "Raz będę dla niego miły. Chłopak naprawdę się stara" Pomyślałem. Spacerowaliśmy jeszcze chwilkę, po czym usiedliśmy na ławce, zdala od latarni, aby lepiej widzieć gwiazdy. Sato oparł głowę o moje ramię i wtulił się we mnie.
- ej, Yuu?- Zapytał Sato.
- co?- Odpowiedziałem, kierując głowę w jego stronę. On wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i szybko wbił się w moje usta. Pocałunek był namiętny,ale bardzo delikatny. Sato oderwał się ode mnie i znów wstulił w moje ramię.
- Czy nie za dużo sobie pozwalasz?- Zapytałem zaskoczony i  jednocześnie zły na niego, jak i na siebie za własną głupotę.
- proszę, pozwól mi. Tak rzadko mogę cię dotknąć w taki sposób- Odpowiedział chłopak, jeszcze bardziej się wtulając, o ile było to możliwe.
- robisz to praktycznie cały czas
- ale to pierwszy raz, kiedy mi na to pozwalasz. Daj mi się nacieszyć tą śliczną nocą, proszę- Powiedział bardzo delikatnie i słodko Sato, zamykając oczy.
- tylko nie uśnij. Nie uśmiecha mi się noszenie ciebie
- fajnie by było
- w takim razie, jeżeli zaśniesz, zostawię cię tu
- okrutny
- bywa- Po tym słowie, zapadła cisza.
Patrzyłem na gwiazy, zastanawiając się o co w tym wszystkim chodzi. Miałem poukładane myśli, rany na sercu bardzo dobrze się goiły, a tu nagle, znikąd pojawił się On i wszystko poprzewracał. Wywrócił mój ułożony świat do góry nogami, oznajmiając, że wciąż mnie kocha.... Yuiji, bądź ze sobą szczery... Kim on dla ciebie jest?" Zastanawiałem się, ale ostatecznie żadne wyjście albo nie pasowało do sytuacji, albo mi nie odpowiadało. W końcu stanęło na przyszłości. Wszystko zależało od przyszłości. Od długiego siedzenia, cały zdrętwiałem. Spojrzałem na Tokię.
- Ey, wracajmy- Powiedziałem, lecz odpowiedzią było chrapnięcie. Próbowałem go obudzić, Ale się nie udało. Miałem w sobie trochę człowieczeństwa, więc wziąłem go na barana i zaniosłem do domu. Jakimś cudem udało mi się zapukać do drzwi, które otworzyła mi po dłuższej chwili Mio. Zdziwiona stała i patrzyła na ten cyrk. Zaniosłem Sato do swojego pokoju. Położyłem go bardzo delikatnie na.łóżku, zdjąłem mu buty i kurtkę. Sam także się rozebrałem i przebrałem w piżamę. Po chwili zmęczony rozłożyłem futon i poszedłem spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poproszę o twój komentarz ~`<3