środa, 12 listopada 2014

~Singing our song~ 22

Konbanwa c:
Dodaję 22 rozdział znów na dobranoc dla nocnych Marków. Rozdziały postaram się pisać dwa razy dłuższe, więc ciechajta się tam :D.
Miłego czytania i pamiętajcie o komentarzach, choćby z anonima.....

- Mnnnnn....- Mruknąłem przeciągając się, chwilę potem spojrzałem na Sato. On dalej spał i nie wyglądało na to, aby w jakiś sposób dało się go obudzić, więc wstałem i poszedłem pod prysznic. Szybko się umyłem, ubrałem i wróciłem do pokoju, w między czasie wycierając mokre włosy. Sato cały czas spał. Zawsze w tedy wygląda jak maleńki i bezbronny kotek. Cichutko westchnąłem i zszedłem na dół do kuchni, aby szykować dla nas śniadanie. Podchodząc do lodówki, zobaczyłem różową karteczkę samoprzylepną z wiadomością od Mio.
- " Pojechałam do Hiroshiego zawieźć mu kilka rzeczy. Będę niedługo w domu, jak dobrze pójdzie, to wracam jutro. Zapomniała bym! Nie ma nic w lodówce. Zostawiam ci pieniądze, więc idź na zakupy, proszę. Zaaawsze kochająca i czuwająca, Mio ♡". No trzymajcie mnie ludzie. Znowu zostawia karteczki i bez uprzedzenia znika....- Powiedziałem zrezygnowany, po czym zacząłem szykować śniadanie z tego, co znalazłem.
W całym domu pachniało omletem Tamago, oraz świeżymi tostami. Nałożyłem dwie porcje na daa talerze. Jeden zaniosłem na stół, a drugi zostawiłem na blacie kuchennym. Miałem zamiar iść i jakoś obudzić Tokię, ale usłyszałem ciche kroki i chwilę potem w kuchni zjawił się Sato. Tylko zapach jedzenia był wstanie go obudzić.
- Uwaaaaaaach- Ziewnął chłopak- Dzień dobry, Yuu
- Dobry- Odparłem i zacząłem jeść. , a on usiadł koło mnie.
- a gdzie śniadanko dla mnie?- Zapytał, dozglądając się wokół.
- Dla ciebie? Nie ma. Nie dość, że musiałem cię tutaj przytachać, od razu po wstaniu z łóżka ubrałeś miasto bluzę, pewnie też nie ścieląc łóżka, to jeszcze miałem ci śniadanie robić?
- przepraszam... To ja już pójdę. Zwracam bluzę i dziękuję za przyniesienie tutaj takiego głupka jak ja...- Mówiąc to, powoli zdejmował bluzę. Zaśmiałem się.
- Spokojnie, tylko się z tobą droczę. Śniadanie masz na blacie obok kuchenki i jak ci zimno, to ubierz tę bluzę
- serio? Dziękuję!- Powiedział Sato i ubrał ją, po czym pobiegł po jedzenie i położył je na stole.
- Smaczego
- smacznego- Odpowiedziałem i obaj zabraliśmy się za jedzenie.
Gdy skończyliśmy jeść, Sato poszedł się umyć, a ja sprzatałem po jedzeniu. Zaparzyłem kawę, nalałem ją sobie do kubka i wróciłem na swoje miejsce przy stole. Chwilę później zszedł Tokiya.
- a kawa dla mnie?- Powiedział blondyn. Miał na sobie niebieskie rurki, szare skarpetki oraz białą podkoszulkę.
- A, właśnie! Pozwoliłem sobie pożyczyć twoje ubrania... nie jesteś zły?
- eh, nie, spokojnie. Zalej sobie kawy
- dziękuję- powiedział z lekkim uśmiechem, nalał sobie kawy do kubka i usiadł obok mnie.
- to co dziś robimy ?- Zapytał Sato.
- muszę iść na zakupy, posprzątać dom, wyprowadzić psa, zrobić pranie, ugotować obiad, nakarmić psa... Jeszcze coś tam było, ale nie pamiętam. Później zerknę na kartkę
- pomóc ci?
- nie, szybciej mi pójdzie samemu. Z resztą, nie potrafisz sprzątać, bogaty paniczyku
- ej, nie jestem aż tak bogaty
- ale jednak masz gosposię i dużą chatę
- ale nie jest aż tak duża!
- ejej, spokojnie, nabijam się tylko
- grrrr, nie miły
- życie, Tokiya, życie- powiedziałem biorąc łyk kawy.
- czy.... ty....ty powiedziałeś mi po imieniu?- powiedział zdziwiony blondyn.
- ... odwołuję- powiedziałem i odwróciłem głowę, biorąc kolejny łyk.
- ach, nie oto chodziło! To bardzo mnie zaskoczyło, ale pozytywnie !
- nie powtórzę tego
- i tak kiedyś to zrobisz
- nie
- tak
- nie
- tak w nieskończoność !
- jesteś dzieckiem ?
- tak
- ech, nie chcę mi się kłócić z rana. Ok, zbieram się do sklepu
- idę z tobą
- jeżeli chcesz...- Powiedziałem, po czym umyłem po sobie kubek i poszedłem do przedpokoju się ubrać. Tokiya zrobił tak samo. Gdy skończyliśmy się ubierać, poszliśmy za dom do budy Kaz'a. Przywitałem się z młodym psem, zapiąłem go i wyszliśmy. Część drogi szczekał z radości, potem obwąchiwał Tokię, jeszcze później coś tropił. Był bardzo żywym owczarkiem. Pierw poszliśmy do parku, aby się wybiegał, potem do sklepu. Przywiązaliśmy go do ogrodzenia i weszliśmy do środka. Po zakupach wróciliśmy do mojego domu.
- To już idziesz?- Zapytałem blondyna.
- tak, niestety muszę, cześć
- cze, uważaj na siebie- Powiedziałem, a Sato wyszedł. Nie czekając chwili dłużej, zabrałem się za rzeczy do zrobienia z  jednej z karteczek, które zostawiła Mio. Gdy skończyłem, był już wieczór. Zawołałem Kaza do środka, ponieważ w nocy miało być zimno i poszedłem się umyć. Po prysznicu położyłem się spać.
Śnił mi się Tokiya. Wszystkie piękne i szczęśliwe chwile, które razem spędziliśmy, pojawiały się i znikały, po to, aby mogły zastąpić je kolejne. Byłem bardzo szczęśliwy, oraz miałem nadzieję na nowe, pełne miłości chwile, ale nagle zniknęły. Pojawiła się pustka. Chwilę później poczułem gigantyczny ból, usłyszałem wszystkie przykre słowa Tokiyi, te wszystkie czyny, przez które tak bardzo cierpiałem, nie chciały zniknąć. Próbowałem uciec w jakikolwiek sposób, ale gardliwy wzrok Sato nie opuszczał mnie ani na chwilkę.
Obudziłem się zdyszany i spocony. Serce waliło mi bardzo szybko i boleśnie. Przez chwilę wystraszony ściskałem bluzkę i kołdrę bardzo mocno, próbując się uspokoić. Orztyomniałem i je puściłem. Wstałem i poszedłem do łazienki napić się wody i przepłukać twarz, po czym ją wytarłem i znów położyłem się spać. Starałem się zasnąć, ale na próżno. Wziąłem tabletki nasenne i skuliłem się pod kołdrą, czekając, aż tabletki zaczną działać. Jakieś 20 minut później pomału odpływałem do krainy snów i usnąłem płytkim snem błagając w duchu, aby koszmar sprzed chwili się nie powtórzył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poproszę o twój komentarz ~`<3