sobota, 21 lutego 2015

~ Singing our song ~ 26

Dzisiaj krótko, bez przeciągania c:.
Miłego czytania.
(Zrymowało się XD)
Zapraszam.......


Dzisiejszego ranka po randce wróciłem do domu niesamowicie szczęśliwy. W progu przywitała mnie Mio, a po chwili siedziałem w kuchni ze szklanką mrożonej herbaty w ręku i opowiadałem jej o poprzednim dniu. Bardzo się ucieszyła, że wszystko nam się układało, z resztą ja i Tokiya także. Wszystko się idealnie szło.Po całym dniu siedzenia w domu stwierdziłem, że wybiorę się po niego. W tym czasie miały się kończyć jego przesłuchania do filmu. Mówił mi kiedyś, że chciałby być sławny. Cieszyłem się, ponieważ brał przesłuchanie na poważnie. Co prawda, wahał się pomiędzy modelingiem, a byciem aktorem, ale zdecydowanie to drugie było jego mocniejszą stroną, ponieważ zawsze ciągnęło go do kin i przedstawień wszelakiego rodzaju. Był także bardzo przystojny i jak chciał, to potrafił wszystko. Mimikę twarzy miał niesamowicie wypracowaną.
      Stałem pod budynkiem, aby zrobić mu niespodziankę. Miałem przy sobie gitarę, ponieważ napisałem kolejną piosenkę i bardzo chciałem mu ją zagrać. Po kilku minutach, Tokiya wyszedł z dużego budynku z gigantycznymi oknami, uśmiechając się. Po tym wywnioskowałem, że poszło mu dobrze Już miałem do niego podejść, gdy zobaczyłem, że jakiś mężczyzna biegnie do niego, a ten spojrzał się w tamtym kierunku, ale po chwili znowu odwrócił głowę przed siebie w geście ignorancji. Ciekawy owej sytuacji, zostałem w miejscu. Mężczyzna mający około dwudziestu paru lat złapał go za rękę, co mnie zirytowało. Sato wyrwał swoją dłoń lekko zirytowany i dalej szedł przed siebie. Tamten jednak nie odpuścił. Wziął go za biodra i przyciągnął go do siebie. Młodszy chłopak wyrwał się i przyśpieszył chód coraz bardziej zirytowany, a ja po chwili szedłem w ich kierunku. Nie wytrzymałem i podbiegłem do nich, gdy długowłosy mężczyzna złapał go za tyłek i sekundę później dostał w twarz, a po ulicy rozeszło się ciche plaśnięcie.
- Hej, co robisz?! Nie dotykaj go, zboczeńcu !!!
- Krzyknąłem w ich kierunku. Sato spojrzał się na mnie wpierw z niedowierzaniem, a  potem z ulgą i szczęściem.
- Haa? Czego chcesz gówniarzu ?- Zapytał lekko agresywnie długowłosy blondyn, którego nie znałem.
- Nie dotykaj go - Odparłem hamując się. Wiedziałem, że jeżeli go uderzę, to na pewno się pobijemy, a ja nie chcę robić więcej problemów Mio. Już się wycierpiała za moje grzechy.
- A bo co mi zrobisz gitarynko ?- Zakpił.
- Bardzo chciałbym pana walnąć, ale tego nie zrobię. Nie lubię niepotrzebnych kłopotów. Więc Sato, chodź, wracamy- Wyciągnąłem w kierunku chłopaka prawą dłoń, a on ją przyjął.
- Tssk ! Frajer bez jaj, który tylko potrafi cwaniakować. Jak znajdziesz swoje jaja smarkaczu, to dopiero będziesz wart coś mi odpowiedzieć !- Odparł, patrząc się na mnie, ale ja zignorowałem go.
- ignoruj, ignoruj śmiecia, ignoruuuuuuj~ - Podśpiewywałem sam do siebie szeptem.
- Em.. Yuu? - Nie usłyszałem jak Sato mnie woła.
- Yu~u ? Yuiji !- Krzyknął mi do ucha  w tedy się zorientowałem, że tutaj jest i coś do mnie mówi.
- W-wybacz mi, Tokiya. Coś się stało?- Zapytałem patrząc w zaniepokojone orzechowe tęczówki.
- Ręka...
- co ?
- boli....- Spojrzałem na jego rękę i zobaczyłem, że ściskam go bardzo mocno za nadgarstek. Szybko puściłem .
- Ja... wybacz, nie zauważyłem.
- w porządku
- Boli cię ?- Zapytałem z troską.
- Trochę...- Powiedział z obolałą miną.
- Chodź, przyłożymy coś zimnego- Odparłem, wziąłem go bardzo delikatnie za drugą rękę i skierowałem nas do automatu z napojami. Kupiłem mrożoną herbatę i podałem blondynowi. Ten przyłożył ją do nadgarstka. Chwilę siedzieliśmy w milczeniu, po czym Sato zachichotał pod nosem.
- O co chodzi?- Zapytałem go z niepokojem. Tak nagle się zaśmiał.
- O nic, tylko... To miłe, że mnie broniłeś. Dziękuję. A tak w ogóle to co robiłeś pod agencją ?- Orzechowe tęczówki patrzyły się w moje z ciekawością.
- Ja ? Nic...Cóż.... Chciałem ci zrobić niespodziankę i cię odebrać, a później zagrać ci nową piosenkę, którą napisałem- Odparłem patrząc lekko zawstydzony przed siebie.
- Naprawdę? Cieszę się !- Blondyn rzucił mi się lekko na szyję.
- ne, ktoś zobaczy- odparłem także go obejmując.
- a co tam !- Zaśmiał się. Jego oddech połaskotał mnie w kark. Przeszedł po mnie przyjemny dreszcz. W myślach zastanawiałem się nad tamtym perwertem, który dotykał Sato. Gdyby go nie znał, zacząłby mówić słowa typu „kim pan jest?” . Myślałem też nad tym, ile już razy był przez niego molestowany i krew we mnie się wzburzyła. Szukałem sposobu, aby ciągle czuwać nad Tokiyą. Nie wiedziałem co tamtemu zboczeńcowi może przyjść do głowy i obawiałem się tego.
 - Yuu ? Ściskasz mnie trochę za mocno. Rozumiem, że tak bardzo mnie kochasz, ale zaraz będziesz mieć samego trupa
- co? A, tak, wybacz ...- Odparłem, dalej kombinując.
- Czy ty... Potwierdziłeś? – Zapytał z ogromnym niedowierzaniem Blondyn, wpatrując się we mnie bardzo dogłębnie.
- ale co ?- W kocu skupiłem się na jego słowach ze zdziwioną miną.
- No to... że mnie kochasz...- Ja...- Mój dzwoniący telefon nie dał mi dokończyć zdania.
 - Wybacz Tokiya, muszę odebrać. To Mio-san...
- odbierz i przy okazji ją pozdrów
- Halo ?
- Yuiji, wybacz, że przeszkadzam, ale kup coś na kolację i zrób ją, dobrze? Będę musiała zostać w pracy dłużej. Podołasz temu zadaniu, mój młody padawanie i okazie męskiego zdrowia ?- słysząc to, strzeliłem facepalma.
- Mio...san...- hahaha wiem wiem, spokojnie, no nic muszę kończyć. Duuuzio pracy, duuuzio
- Przy okazji, Tokiya cię pozdrawia
- ojejku! Jesteś teraz z nim? Też go pozdrów i powiedz mu, że ma ode mnie zaproszenie na dzisiejsza kolację u nas, tak więc, Yuu, postaraj się, papa !
- Rozłączyła się
-  I co powiedziała?
- też kazała cię pozdrowić i zaprosiła cię na dzisiejszą kolację. Co ty na to?
- pewnie, że przyjdę !
- tylko musimy iść do sklepu i to teraz, abym ze wszystkim zdążył
- a co, szef kuchni ma coś specjalnego w zanadrzu ?
- Zapytał blondyn, delikatnie przechylając głowę w bok.
- mhm, idziemy?
- pewnie !- Brązowooki bardzo szybko wstał i złapał mnie za rękę, ciągnąc w swoją stronę. Wyglądał tak uroczo... Czasem zapominałem, że ma zielony pas w karate.
      Poszliśmy do supermarketu i kupiliśmy potrzebne rzeczy na kolację, po czym skierowaliśmy się do mojego domu. Od progu przywitał nas Kaz, skacząc po nas i liżąc. Poprosiłem Tokiyę, aby wyprowadził go, a ten się zgodził. Ja zająłem się kolacją. Zaplanowałem ugotować Yakitori z kurczakiem. Po kilkunastu minutach, unosił się przyjemny zapach potrawy, a chwilę później usłyszałem zamknięcie drzwi i poczułem, że jeden osobnik opiera się o moją nogę, a drugi przytula od tyłu.
- mmmmmmm...jak ładnie pachnie- Powiedział Tokiyą, zaciągając się zapachem.
- już niedługo będzie gotowe, więc pohamuj się z głodem- Odparłem i znowu polałem szaszłyki sosem. Sato przyłożył swoją głowę do mojej szyi i polizał ją. Lekko się wzdrygnąłem.
- Oi, co ty robisz?- Zapytałem podirytowany i zdziwiony.
- właściwie to z tym zapachem to chodziło mi o ciebie...- Pocałował mnie w szyję- Nie powiesz mi, że to ci się nie podoba....- „Zdecydowanie  ma w sobie za dużo pewności” pomyślałem, cały czas starałem się nie rozlać sosu. Szaszłyki były już gotowe, więc chciałem wziąć talerze, ale Tokiya mi to uniemożliwił. Przygryzał mi ucho, lizał po szyi, całował ją, naprzemiennie przygryzając.
- Przestań..- Powiedziałem, ale blondyn zignorował moją prośbę. Lekko go odepchnąłem i poszedłem po talerze. Dzięki Bogom, potrafiłem nad sobą zapanować. Nakryłem do stołu, oraz nałożyłem szaszłyki na jeden talerz i zaniosłem na stół. Tokiya podszedł do mnie i bardzo mocno objął, gdy kładłem talerz na stół. - Yuiji... Idziemy do twojego pokoju?- Zapytał lekko zarumieniony.
- Czekamy na Mio, napisała, ze już wraca, a poza tym dostałeś zaproszenie na kolację, a nie na seks- Odparłem, uwolniłem się z uścisku i usiadłem. On natomiast nie odpuścił. Usiadł mi na kolana i wtargnął językiem do moich ust dość agresywnie. Oderwałem się od niego.
- Co w ciebie wstąpiło, co ? Wytłumacz mi to- Powiedziałem i z niepokojem oraz złością spojrzałem mu prosto w oczy.
- proszę Cię, Yuu !...- Odparł ze smutnym wzrokiem i złapał moją twarz w swoje ciepłe dłonie. Zaskoczyło mnie to, jak błagalnym tonem to powiedział.
- ale nic więcej
- dobrze- Nasze usta dzieliły milimetry, gdy usłyszeliśmy głos Mio.
- Jeeeee~steeem !- Zaświergotała. Tokiya szybko zszedł z moich kolan z naburmuszoną miną. Mio wchodząc do kuchni, zauważyła to.
- Wybaczcie, jeżeli w czymś przeszkodziłam, Powiedziała, unosząc ręce w obronnym geście. Ona zawsze trafiała w idealnym momencie i zawsze o tym kilka chwil później wiedziała.
- nie, witaj z powrotem. Mam nadzieję, że będzie smakowało. Smacznego- Powiedziałem, biorąc szaszłyk na swój talerz.
- smacznego !
-...smacznego... usłyszałem i po chwili wszyscy już jedli.
- pyszne , Yuu !- Skomplementowała danie Mio.
- dziękuję- Odparłem. Po jedzeniu Tokiya wrócił do domu, ale przed wyjściem zagadał do mnie.
- Nee, Yuu...- Mówiąc to, miał minę pełną niepokoju i nerwów.
- tak?- Zapytałem go zaciekawiony.
- No bo... dzisiejszy dzień....
- dzisiaj jest x.0x.x.
- nie.... a no, dzięki... Cześć
- papa, uważaj na siebie
- mhm, wychodzę, Powiedział i wyszedł.
   Dzisiejszy dzień był szalony

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poproszę o twój komentarz ~`<3