Witam.
Wiem, że dawno nic nie wstawiałam i nie mam na to wytłumaczenia. Na razie pragnę poruszyć zupełnie inny temat.
W mojej szkole ogłoszono konkurs pisarski, tematyka zupełnie dowolna. Moje koleżanki pisały o śmierci, miłości, znęcaniu i alkoholizmie. Ja wysłałam pani poprawione i zmienione opowiadanie, które znajduje się tu, na blogu. Nauczycielka powiedziała mi, że mógłby być z nim problem, ale zobaczy się. Później nic o tym nie wspomniała. Zbiór opowiadań miał być wysłany 30 listopada i został wysłany. Wczoraj, czyli 2 grudnia, dowiedziałam się, że w naszym kraju panuje cenzura i moje opowiadanie przez ten związek zostało ocenzurowane i nie zostało wysłane.
Niesprawiedliwość w naszym państwie jest wszechobecna.
W mojej szkole ogłoszono konkurs pisarski, tematyka zupełnie dowolna. Moje koleżanki pisały o śmierci, miłości, znęcaniu i alkoholizmie. Ja wysłałam pani poprawione i zmienione opowiadanie, które znajduje się tu, na blogu. Nauczycielka powiedziała mi, że mógłby być z nim problem, ale zobaczy się. Później nic o tym nie wspomniała. Zbiór opowiadań miał być wysłany 30 listopada i został wysłany. Wczoraj, czyli 2 grudnia, dowiedziałam się, że w naszym kraju panuje cenzura i moje opowiadanie przez ten związek zostało ocenzurowane i nie zostało wysłane.
Niesprawiedliwość w naszym państwie jest wszechobecna.
Jestem aktualnie w pierwszej klasie liceum i dzięki naszemu rządowi nie będę mogła wziąć udziału w żadnym konkursie z opowiadaniami, ponieważ nie umiem inaczej pisać.
Moje pytanie retoryczne brzmi: dlaczego od razu nie powiedziała, że ta tematyka nie może być? Dlaczego przekazała mi te wieści trzy dni po wysłaniu książki a konkurs? Dlaczego zostałam zdyskryminowana?!
Poniżej wstawiam dokładnie to samo opowiadanie, które wysłałam jej.
Moje pytanie retoryczne brzmi: dlaczego od razu nie powiedziała, że ta tematyka nie może być? Dlaczego przekazała mi te wieści trzy dni po wysłaniu książki a konkurs? Dlaczego zostałam zdyskryminowana?!
Poniżej wstawiam dokładnie to samo opowiadanie, które wysłałam jej.
Wstałem rano,
tak jak zwykle zaczynając od wyłączenia przeklętego klocka zwanego komórką.
Odkryłem swoje blade ciało, a nogi same znalazły swoje miejsce w kapciach. Stanąłem
na nich i poczłapałem do łazienki. Obmyłem równie bladą twarz zimną wodą,
wytarłem ją w jaśminowy ręcznik i spojrzałem w lustro, które wisiało na
wysokości mojej twarzy. Zauważyłem jasne, wilgotne, przydługie kosmyki,
przylegające do twarzy. Tak bardzo kochałeś je dotykać. Zauważyłem bladą cerę i
lekko rumiane policzki, które pokrywały się czerwienią gdy je obcałowywałeś.
Zobaczyłem również ciemne, łąkowe oczy, w które patrzyłeś, gdy mówiłeś „Kocham
Cię !”, a do tego, spierzchnięte usta, które mówiły twoim odpowiedniczkom
dokładnie to samo.
Nagle lustro stało się dla mnie
moim monitorem; zamiast swojego odbicia widziałem te wszystkie chwile w których
byliśmy razem. Zaśmiałem się nostalgicznie do samego siebie, ponieważ chwilę
temu śniłeś mi się. Ta sama uśmiechnięta twarz cały czas migała mi przed oczami
od kilkudziesięciu dni...
Przez Twoją
osobę spóźniłem się do szkoły. Wbiegłem do sali zdyszany i przeprosiłem
nauczyciela. Poczułem Twój wzrok na mnie. Tak bardzo bałem się go odwzajemnić.
Pewnie wyglądałem okropnie z podkrążonymi oczyma i chudszy niż zwykle byłem.
Samym swoim istnieniem wypalałeś we mnie nowe dziury, które chciałem, abyś
załatał. Tylko Ty mogłeś to zrobić. Może kiedyś... Ja poczekam. Jestem
cierpliwy, ale to się kiedyś skończy. Ciekawe, czy będziesz się zastanawiał nad
tym, że mogłeś coś zrobić...
Usiadłem w swojej ławce, która
była niedaleko twojej; dokładnie w rzędzie obok, o dwie ławki oddalona w przód.
Całą tamtą drogę odprowadzałeś mnie wzrokiem. Już to przerabialiśmy. Nie raz, nie dwa, nie piętnaście. Gdy ja nagle patrzyłem Ci w oczy, to one uciekały byle gdzie.
Całą tamtą drogę odprowadzałeś mnie wzrokiem. Już to przerabialiśmy. Nie raz, nie dwa, nie piętnaście. Gdy ja nagle patrzyłem Ci w oczy, to one uciekały byle gdzie.
Siedziałem
w swojej ławce i jak zwykle rysowałem bazgroły. Mi się one w ogóle nie
podobały, ale Ty mówiłeś, że są niesamowite. Teraz już tego nie mówisz.
Straciłeś zainteresowanie. Gdybyś je zobaczył, to byś wiedział co
przeżywałem... Z natłoku myśli wyrwał mnie nauczyciel. Zadał mi pytanie na
które nie znałem odpowiedzi. Bo skąd mogłem wiedzieć? Byłem słaby z matematyki,
ale Ty zawsze dawałeś mi korepetycje, a gdy zrobiłem coś dobrze, to
otrzymywałem od Ciebie pochwałę. W tamtym momencie nie miałem żadnej motywacji
do nauki. Klasa śmiała się z komentarza nauczyciela rzuconego w moją stronę, ale
Ty mnie zignorowałeś. Nawet nie zaszczyciłeś mnie spojrzeniem...
Lekcje się skończyły. Zawsze we dwóch wychodziliśmy ostatni z klasy, a od kilkunastu dni, wychodziłem sam, gdy ty wyrywałeś się jako pierwszy. Zdecydowałem się na pozostanie w klasie, na co nauczyciel mi pozwolił. Pod warunkiem, że ją posprzątam po zaśmiecających ją klasowiczach. W końcu byłem grzecznym i spokojnym chłopcem.
Usiadłem w swojej ławce i spojrzałem w okno. Po dłuższej chwili zacząłem śpiewać jedną z twoich ulubionych piosenek... O niepewności, o dojrzałym ciele, ale duszy małego, niepewnego dziecka i tym, że chcesz być kimś. O marzeniach. Dużo mi o nich opowiadałeś… Chciałeś być doktorem lub dziennikarzem. Byłeś na tyle mądry, że mogłeś pozwolić sobie na takie myśli i dążyć do ich spełnienia. Marzenia… Ty od dłuższego czasu byłeś moim.
Lekcje się skończyły. Zawsze we dwóch wychodziliśmy ostatni z klasy, a od kilkunastu dni, wychodziłem sam, gdy ty wyrywałeś się jako pierwszy. Zdecydowałem się na pozostanie w klasie, na co nauczyciel mi pozwolił. Pod warunkiem, że ją posprzątam po zaśmiecających ją klasowiczach. W końcu byłem grzecznym i spokojnym chłopcem.
Usiadłem w swojej ławce i spojrzałem w okno. Po dłuższej chwili zacząłem śpiewać jedną z twoich ulubionych piosenek... O niepewności, o dojrzałym ciele, ale duszy małego, niepewnego dziecka i tym, że chcesz być kimś. O marzeniach. Dużo mi o nich opowiadałeś… Chciałeś być doktorem lub dziennikarzem. Byłeś na tyle mądry, że mogłeś pozwolić sobie na takie myśli i dążyć do ich spełnienia. Marzenia… Ty od dłuższego czasu byłeś moim.
Patrzyłem się
przez okno na niebo, które nasz łączyło. Kiedyś. Nagle zobaczyłem Ciebie wchodzącego
z powrotem do budynku szkoły. Byłeś sam, a ja stwierdziłem, że to dobra okazja,
by Cię zobaczyć i z Tobą porozmawiać. Musiałem. Nie mogłem dłużej zwlekać.
Chciałem, żebyś do mnie wrócił, albo odrzucił raz, a porządnie. Bez wymówek.
Bez długiego monologu. Zwykłymi, prostymi słowami „nie chcę cię już”. Nie wiedziałeś,
że niepewność boli najbardziej? Czekałem w sali, mając nadzieję, że do mnie
idziesz.
Minęło około dziesięciu minut, a
Ty nie przychodziłeś. Postanowiłem Cię poszukać, musiałem z Tobą porozmawiać.
Wyszedłem z sali i podszedłem do innej, która była naprzeciwko naszej. I nic.
Poszedłem do następnej, ale także tam Ciebie nie było. Sprawdziłem nawet
schowek na szczotki, byle Cię znaleźć. Zrezygnowany chciałem wrócić do klasy,
ale mijając jedną z ostatnich na korytarzu, prawie nieużywaną, traktowaną jako
schowek na niepotrzebne meble i stare dekoracje. usłyszałem jakiś dźwięk.
Podszedłem bliżej i... Znalazłem Ciebie. Nie byłeś sam. Całowałeś się z jakąś
dziewczyną. Wyglądaliście na bardzo pochłoniętych swoim zajęciem, a ja, zamiast
wejść i zrobić awanturę, czy pójść stamtąd, stałem. Powinienem mieć smutny, lub
zszokowany wyraz twarzy, ale nie miałem. Moja twarz nie wyrażała żadnych
emocji; stałem i patrzyłem się tak na was, nic nie czując. Już dawno pozbawiłeś
mnie jakiegokolwiek czucia. Wiedziałem też, że jakaś uczennica z naszej szkoły
wyznała ci uczucia. Nie wiesz, że plotki
bardzo szybko się rozchodzą? Byłem na to gotowy. Byłem tak pusty, jak
nigdy wcześniej. Tamta dziewczyna Obejmująca Twoje piękne ciało spojrzała w
moim kierunku, na co trochę się spiąłem. Jednak dalej stałem tak, jak
wcześniej, a on uśmiechnęła się lekko, lubieżnie. Twoje usta przestały
obcałowywać jej szyję i usta, pewnie powiedziały coś w stylu "Na co
patrzysz?" albo "Co jest?". Spojrzałeś w moim kierunku, po czym
spiąłeś się. Zdziwiony? Wyglądało to tak, jakbym przyłapał Cię na zdradzie, ale
przecież nie byliśmy wtedy razem. Po dłuższej chwili lekko odepchnąłeś
"Obcą Osobę" od siebie i wolno zacząłeś iść w moim kierunku. Po
dwóch, czy trzech krokach zatrzymałeś się i lekko uniosłeś rękę w górę.
Wyglądało to tak, jakbyś próbował mnie złapać, nie zdając sobie sprawy, że
dzielą nas przymknięte drzwi, które były tylko wymówką. Bo mogłeś je otworzyć.
Ot tak; starczyło pociągnąć za klamkę, bo właśnie te nigdy nie były zamykane. Odwróciłem
się i najnormalniej w świecie odszedłem. Prawdopodobnie próbowałeś otworzyć
drzwi, które jakimś cudem były zamknięte. Lekko odwróciłem na chwilę głowę i
zobaczyłem, że nieznajoma trzyma kluczyk, ale Ty chyba o tym nie wiedziałeś,
ponieważ mocniej je szarpnąłeś...
Po chwili byłem w sali. Nie
płakałem, moje ciało nie miało w sobie żadnej przewijającej się emocji. Czułem
tylko bardzo szybkie bicie mojego serca. Usłyszałem kroki, prawdopodobnie
Twoje. Styl Twojego chodu znałem na pamięć. Wszedłeś do sali...
Po chwili usłyszałem inne kroki i słowa: „Idziemy?”. Wymówiły je słowa „Obcej Osoby”. Wiedziałem to, rozpoznałbym go wszędzie, ponieważ twój głos był taki piękny i melodyjny, a nie taki podstępny, jak twoich kolegów.
Usłyszałem zgrzyt suwaka, oraz grzebanie w torbie. W klasie została tylko moja. Ucichły, a po chwili z powrotem ktoś zasunął ją. Dwie pary kroków oddalały się, jedne lekkie i delikatne, a drugie trochę cięższe i spokojne, aż w końcu ucichły. Spojrzałem się przez szparę pomiędzy drzwiczkami a bokami i upewniłem się, czy nikogo nie ma. Nie chciałem, żebyście mnie zobaczyli w tym stanie. Schowałem się do szafki na miotły, czy na inne rzeczy. Nie wpadłeś na to, że mógłbym schować się właśnie tam? Wyszedłem, osunąłem się wzdłuż drewnianej ściany i zacząłem płakać...
Po chwili usłyszałem inne kroki i słowa: „Idziemy?”. Wymówiły je słowa „Obcej Osoby”. Wiedziałem to, rozpoznałbym go wszędzie, ponieważ twój głos był taki piękny i melodyjny, a nie taki podstępny, jak twoich kolegów.
Usłyszałem zgrzyt suwaka, oraz grzebanie w torbie. W klasie została tylko moja. Ucichły, a po chwili z powrotem ktoś zasunął ją. Dwie pary kroków oddalały się, jedne lekkie i delikatne, a drugie trochę cięższe i spokojne, aż w końcu ucichły. Spojrzałem się przez szparę pomiędzy drzwiczkami a bokami i upewniłem się, czy nikogo nie ma. Nie chciałem, żebyście mnie zobaczyli w tym stanie. Schowałem się do szafki na miotły, czy na inne rzeczy. Nie wpadłeś na to, że mógłbym schować się właśnie tam? Wyszedłem, osunąłem się wzdłuż drewnianej ściany i zacząłem płakać...
Nie wiem ile
konkretnie siedziałem w szafie, ale było to długo, ponieważ każdy ruch sprawiał
mi ból. Podszedłem do swojej torby, by sprawdzić co z nią zrobiłeś. Otworzyłem
ją i ujrzałem małą kartkę, wyrwaną chyba z mojego zeszytu. Napisałeś na niej „
Przepraszam cię. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.”. Żadnej obietnicy. Żadnych
próśb powrotu. Żadnego konkretu. Zwykłe, durne „Przepraszam”. Zgniotłem kartkę,
włożyłem ja do kieszeni spodni, wziąłem swoją torbę i wyszedłem z klasy.
Rozejrzałem się, czy nigdzie was nie ma. Na szczęście nie. Ruszyłem dwa piętna
w dół, do swojej szafki. Ubrałem się i już miałem wyjść, gdy mignęło mi Twój
numerek „146”. Stałem przed twoją szafką. Wyjąłem tę kartkę, którą mi dałeś i
podarłem ją, po czym podpaliłem. Szybko rzuciłem kawałki na ziemię, po czym je
zgasiłem, depcząc, jakbyś to był Ty,, choć Ciebie nigdy bym nie skrzywdził.
Wyżyłem się głupio na przedmiocie. Wziąłem je w dłoń, lekko się sparzyłem, bo
nie zauważyłem, że jeden kawałek dalej się żarzy. Ale to nic. To tylko kolejna
blizna na moim ciele o której nie miałeś pojęcia. Otworzyłem twoją szafkę, po czym
wsypałem te kawałki do niej. Może to nie było dorosłe zachowanie, ale nie
interesowało mnie to. Zamknąłem ją i najnormalniej w świecie, wyszedłem ze
szkoły. Nałożyłem swoje duże słuchawki, które pożyczałeś ode mnie, bo były ci
potrzebne na informatykę. Mówiłeś mi, że kupisz sobie takie, abyśmy mieli takie
same... Włączyłem muzykę i wróciłem do domu.
Następnego dnia
stałem w kącie szatni i wzrokiem szukałem Ciebie. Chciałem zobaczyć Twój wyraz
twarzy, gdy znajdujesz to, co mi dałeś. Dziś rano dorzuciłem jeszcze
bransoletkę, którą od Ciebie kiedyś dostałem.
Wszedłeś. Nareszcie. Podszedłeś do metalowego prostokątu i otworzyłeś go. Twoja mina jest bezcenna. Wziąłeś skórzany pasek ze srebrną tabliczką z napisem „Mój”, po czym rozejrzałeś się dookoła. Twoje źrenice napotkały moje. Twoje usta otworzyły się i chyba chciały coś krzyknąć, ale ja odwróciłem się i poszedłem. Zignorowałem Cię. Tak samo, jak ty mnie.
Wszedłeś. Nareszcie. Podszedłeś do metalowego prostokątu i otworzyłeś go. Twoja mina jest bezcenna. Wziąłeś skórzany pasek ze srebrną tabliczką z napisem „Mój”, po czym rozejrzałeś się dookoła. Twoje źrenice napotkały moje. Twoje usta otworzyły się i chyba chciały coś krzyknąć, ale ja odwróciłem się i poszedłem. Zignorowałem Cię. Tak samo, jak ty mnie.
Lekcje
toczyły się w ciszy, żadne z nas nie spojrzało na siebie. Może to i lepiej.
Teraz tylko muszę pokonać ten ból, gdy Cię widzę, lub śnię o Tobie. Dam radę...
Chyba...
Dzwonek kończący ostatnią lekcję. Pakuję się. Tym razem to ja wyjdę pierwszy, a Ciebie zostawię w tyle; zupełnie na odwrót. Zauważyłeś mnie. Zauważyłeś po tych przeklętych kilkunastu lekcjach! Wstałeś i chciałeś podejść do mnie, ale ja cię szybko wyminąłem, nie zaszczycając nawet spojrzeniem. Chyba kogoś popchnąłem. Bolało mnie to, ale musiałem tak zrobić. By nie cierpieć jeszcze bardziej. Nie poszedłeś za mną, to nawet lepiej. Zszedłem na dół i otworzyłem swoją szafkę, aby wyjąć strój gimnastyczny. Znów jakaś karteczka, której i tak nie przeczytałem. Również ją podarłem i wrzuciłem do twojej szafki, ignorując gapiów. Ubrałem się i wyszedłem z budynku szkoły. Będąc na dziedzińcu poczułem czyjś wzrok na sobie. Myślałem, że to ty, albo ta „Obca Osoba”, która jakoś musiała się o nas dowiedzieć. Postanowiłem się odwrócić. Moje tęczówki napotkały Twoje. Przez chwilę staliśmy tak oboje, patrząc w swoje oczy z dużej odległości, ale zerwałem kontakt, bo odwróciłem się do Ciebie tyłem, po czym poszedłem do domu. Zwycięstwo; krok w inną stronę, choć do domu wracałem jak zawsze.
Dzwonek kończący ostatnią lekcję. Pakuję się. Tym razem to ja wyjdę pierwszy, a Ciebie zostawię w tyle; zupełnie na odwrót. Zauważyłeś mnie. Zauważyłeś po tych przeklętych kilkunastu lekcjach! Wstałeś i chciałeś podejść do mnie, ale ja cię szybko wyminąłem, nie zaszczycając nawet spojrzeniem. Chyba kogoś popchnąłem. Bolało mnie to, ale musiałem tak zrobić. By nie cierpieć jeszcze bardziej. Nie poszedłeś za mną, to nawet lepiej. Zszedłem na dół i otworzyłem swoją szafkę, aby wyjąć strój gimnastyczny. Znów jakaś karteczka, której i tak nie przeczytałem. Również ją podarłem i wrzuciłem do twojej szafki, ignorując gapiów. Ubrałem się i wyszedłem z budynku szkoły. Będąc na dziedzińcu poczułem czyjś wzrok na sobie. Myślałem, że to ty, albo ta „Obca Osoba”, która jakoś musiała się o nas dowiedzieć. Postanowiłem się odwrócić. Moje tęczówki napotkały Twoje. Przez chwilę staliśmy tak oboje, patrząc w swoje oczy z dużej odległości, ale zerwałem kontakt, bo odwróciłem się do Ciebie tyłem, po czym poszedłem do domu. Zwycięstwo; krok w inną stronę, choć do domu wracałem jak zawsze.
Minęło tak kilka
dni. Tak samo budziłem się, żyłem, zasypiałem. W szkole patrzyłeś się na mnie,
ale ja nie odwzajemniałem kontaktu wzrokowego. Myślałem, że zapominam...
Byłem zdziwiony, gdy po lekcjach
zostałeś na korytarzu, nie idąc nigdzie z nikim. Próbowałem Cię wyminąć, ale
złapałeś mnie za przedramię. Przebiegł mnie dreszcz, jednak nie dałem po sobie
tego poznać. Wepchnąłeś mnie to tego samej, nie zamykanej sali, znanej tylko
uczniom z różnych incydentów. Ciekawe jakim cudem nikt z nauczycieli jeszcze o
niczym się nie dowiedział. Dlatego, że to była stara część szkoły? Prawie się
wywróciłem o wystający kabel z niedziałającej ławki, z kieszeni wyleciał mi
telefon. Podniosłem go i odwróciłem się. Usiadłeś na pierwszej ławce, a ja
podszedłem do drzwi. Nie próbowałeś mnie zatrzymać, dziwiło mnie to, jednak
myślałem tylko o tym, żeby stąd uciec. Wiedziałem, że pewnie ulegnę Ci w każdej
sprawie. Dalej Cię kochałem.. Nacisnąłem na klamkę, ale ona nie ustąpiła.
Zdenerwowany coraz bardziej szarpnąłem mocniej. Nie ugięła się. Pewnie to Ty je
zamknąłeś. Zawołałeś mnie po imieniu, a ja drgnąłem. Cały czas stałem do ciebie
tyłem. Usłyszałem cichutki szelest schodzenia z ławki i poczułem sile i gorące
ramiona oplatające moją talię. Przytuliłeś mnie? Przytuliłeś mnie. Przytuliłeś
mnie ! Odrzuciłem Twoje ręce, ale one i tak znów przylgnęły do mojego ciała.
Powiedziałem ci, że nie dostaniesz mojego ciała, więc możesz przestać się
kompromitować i znów je zrzuciłem, ale one po raz kolejny oplotły moją talię,
tym razem mocniej. Zacząłem się szarpać, ale bezskutecznie, w końcu byłeś
bardzo silny. Ćwiczyłeś koszykówkę. Złapałeś mnie za ramiona, a ja Ciebie za
przeguby dłoni, próbowałem oderwać się od Ciebie, oczywiście bezskutecznie,
pomimo moich ciężkich starań. Odwróciłeś mnie w swoją stronę, a ja stanąłem
wryty w podłogę, wpatrując się w ten bardzo nietypowy obrazek. Płakałeś. Ty,
któryś nigdy nie płakał, nawet nie pokazywał, że masz na to ochotę, płakałeś.
Przy mnie. Przez to poczułem się trochę szczęśliwy, że otworzyłeś się przede
mną. Ale zapytałem Ciebie w myślach, czy przed „Obcą Osobą” Też tak reagowałeś;
Ty, jakbyś je przeczytał, powiedziałeś, że tylko ja Cię widzę takiego
rozdygotanego. Nie wiedziałem co zrobić. Pocieszyć Cię? Okrzyczeć Ciebie? Czy
może olać? Znów przeczytałeś moje myśli i powiedziałeś mi, żebym Cię nie
odtrącał. Ale co ja sam chciałem zrobić? Przytuliłeś mnie, ale ja tego nie
odwzajemniłem. Twoja głowa znalazła swoje ulubione miejsce w zagłębieniu mojej
szyi i oparła się tam. Znów przeszedł mnie dreszcz, ale dzielnie stałem.
Powinienem Cię przytulić, a potem pogłaskać, tak jak to lubiłeś; uspokajało Cię
to. Ale nie zrobiłem tego, a mało brakowało. Powiedziałem Ci „ I co, myślisz,
że to wszystko rozwiąże?”. Ty lekko wzdrygnąłeś się i spojrzałeś mi w oczy,
zdezorientowany, próbując wyczytać z nich emocje, nadaremno. Za dobrze je
ukryłem, byś zauważył, że również jestem zdziwiony swoim zachowaniem. Przecież
zawsze Ci wybaczałem; wszystko wybaczałem. Więc czemu teraz tak miało nie być? Zacząłeś
mówić do mnie tak, jak nigdy, uczuciowo. Cały czas płakałeś. Mówiłeś mi, że
wcześniej mnie nie doceniałeś, że żałujesz wszystkiego, każdej chwili beze
mnie. Ponoć uświadomiłeś to sobie, gdy zacząłem Cię ignorować; ponoć nie mogłeś
beze mnie żyć, chociaż nie było tego po Tobie widać; nigdy nie było. Powiedziałeś
także, że tamta „Obca Osoba” od dawna próbowała Cię poderwać, a przez to, że
nie jesteśmy razem, uległeś jej. Ponoć chciałeś też dowiedzieć się, czy mnie
kochasz; czy jesteś w stanie mnie „zdradzić” a teraz jesteś tego stuprocentowo pewien.
Wbrew sobie powiedziałem Ci „Nie żartuj” i zacząłem się wyrywać. Znowu. W końcu
się wyrwałem. Stałem i patrzyłem się na Ciebie, nie wiedziałem co robić. Zdrowy
rozsądek mówił mi, żebym uciekał, ale serce kazało mi zostać. Po chwili
zacząłem płakać, a zamiast zostać, jednak wybiegłem, a ty Pobiegłeś za mną. Tuż
przed schodami złapałeś mnie za rękę...
Po tamtym dniu,
cały czas starałeś się mnie odzyskać. Pomału zacząłem ci ufać. Kocham Cię, ale
nie jestem pewien, czy znów możemy być razem. Do teraz pamiętam Ciebie
mówiącego do mnie, że mnie nie kochasz z pełną powagą w oczach i bez chwili
zawahania. Czy będziemy razem? Czas pokaże. Pewnie tak, ponieważ kocham Cię
całym sercem i będę kochać wiecznie. Jesteś dla mnie całym światem. Byłeś moim
upragnionym marzeniem, które bałem się pochwycić.
Powiem tak: to było dobre a nawet bardzo! Spodobał mi się taki rodzaj pisania :O co jest nie tak z ludźmi na tym świecie? Temat dowolny to temat dowolny... Strasznie Cię potraktowali ale co zrobić w końcu to Polska gdzie odmienność nie jest akceptowana. Przykro mi że skreślili Cię nawet nie dając najmniejszej szansy. Niech żałują bo ja z wielkim zainteresowaniem czytałam każde kolejne słowo. Dziękuję za te pare minut w których mogłam odejść do innegi świata :)
OdpowiedzUsuńCenzuratować na to opowiadanie? No chyba ich pogięło. Jak temat dowolny to dowolny a nie... moim zdaniem jest super i jakby ludzie mię byli tacy ograniczeni to byś wygrała ��
OdpowiedzUsuń